Blogi

Antena LOOP z obudowy reklamy.

 

Przeglądając Internet trafiłem na prezentację anteny Magnetic Loop wykonanej z blachy beczki.

Udostępniono mi -zgodnie z założeniami tych prób – bezpłatnie ramkę po świetlnej reklamie pewnej firmy. Kształt to zamknięta podkowa o wymiarach: podstawa 55cm prostokąt wysoki na 60 cm, zwieńczony półkolem o promieniu 30 cm całość szerokość 10 cm /patrz foto/

Po przecięciu podstawy rozsunięciu i usztywnieniu paskiem plastiku potem dostawiłem zmienny kondensator /wcześniej opisywany/ o parametrach

24 do 1100 pF. Jest to duży element i w QRP doskonale się sprawdza.

Z poprzednich doświadczeń pozostał element sprzęgający i roboczo wyszło to tak:Po sprawdzeniu SWR w kolejnych pasmach pierwszy wniosek za małą pojemność ma kondensator dla pasma 80m. Najlepszy wynik na 40m, daleki od możliwego do przyjęcia. Z poprzednich konstrukcji wiem, że wyższą sprawność i prościej jest zastosować takie sprzężenie, po kilku próbach widać najlepsze miejsce do podłączenia :

i mocowanie do loopa

co umożliwia  dostrojenie dla 40m

Posiadając o takim kształcie loopa postanowiłem poeksperymentować z kondensatorem. Do dołu loopa dostawić pasek blachy

Przykręcić na izolatorach z możliwością zmiany odległości

i z drugiej strony

Takie rozwiązanie przesuwa rezonans o  kHz. Jednakże jest to za mało by samodzielnie dostrajać antenę.

Kompromisowym rozwiązaniem jest przedłużenie podstawy w dół.


Tutaj wielkiej precyzji wymaga równoległe ułożenie blach.

Taki zestaw dla jednej częstotliwości /FT8/ plus stały kondensator około 350 pF jest kolejnym rozwiązaniem na balkonową antenę.

Próba na zewnątrz nieopodal poprzedniego loopa


Nisko i krzywo, ale na zewnątrz

przesunęło to rezonans na

do QRP prób akceptowalny.
Prezentuje się to w programie FT8 tak

Pracować można, po dostrojeniu dokładnie do częstotliwości i wyższym powieszeniu   wodospad byłby pełniejszy i liczniejsze łączności.
WNIOSKI:
Ramka banera może być materiałem na antenę.
Ta konstrukcja w porównaniu do wcześniejszego LOOPA z aluminium o 2 esy słabiej odbiera sygnały a w porównaniu do posiadanego dipola o 4 do 5 esów. Odniosłem również wrażenie że odbiera więcej zakłóceń – szumów.
Nie zostanie w zasobach anten w użyciu. /Chętnemu przekażę nieodpłatnie a po czasie oddam do recyklingu/.
W przyszłym roku jeszcze jedna próba z rury PCV do zimnej wody.

Z nowym 2024  rokiem
czytającym wszystkiego najlepszego w tym pokoju i spokoju, satysfakcji w działań i zawsze raportów 59 ++++
DO SIEGO 2024 ROKU.

Udoskonalenia loop anteny z pręta Al.

Pogoda się popsuła i pierwsze próby jeszcze wewnątrz.

Antena stanęła w przeznaczonym na loop miejscu.

W trakcie strojenia okazało się, że zakres podawanego napięcia na silniczek posuwu jest za duży, co powoduje małą precyzje szczególnie przy dochodzeniu do rezonansu. Ograniczenie zakresu regulacji dołożonymi rezystorami i wymianą potencjometru na o oporności połowy omów z dotychczasowego dało napięcia + – 7V i jest poprawnie. Na miejscu po dostrojeniu udało  się osiągnąć SWR 1.12 co wystarcza do prowadzenia łączności.

Przed rozpoczęciem pracy wymagana jest korekta pojemności, szczególnie po wietrznych dniach. Antena kołysze się i to powoduje zmianę ułożenia płyt kondensatora a to daje inną pojemność. Podobnie szybkie zmiany temperatury / ostatnio było w nicy -4 a w słoneczku południem + 17 stopni C / rozstroiły antenę nie znacznie, ale korekta była potrzebna dla oczekiwanej sprawności.

Antena z pręta pełnego jest mniej sprawna od z rurki, słabiej słychać stacje. Przy raportach od -5 problematyczna jest łączność nawet  przy kolejnych zawołaniach mocą 15 W bo taką w tym zestawie dysponuje. Chwilowo nie robiłem prób na tej antenie z większą mocą – brak sprzętu z możliwością płynnego zwiększania mocy. Zastosowane rozwiązanie kondensatora nawet przy całkowitym /wyłączaniu przez wyłącznik krańcowy/ rozsunięciu płyt daje pojemność uniemożliwiającą pracę w paśmie 7MHz bo minimum SWR wypada dla częstotliwości   5.87MHz i o wartości 1.32. Wskazane było by poszerzyć zakres – do całkowitego- rozsunięcia płyt czyli do końcowej pojemności pojedynczych pF. To mocno komplikuje układ.

Dalej testuje: radio  Niki z PA na tranzystorach do 20W. W dni dobrej propagacji udaje się wiele QSO, a są dni bezowocnego wołania widzianych na wodospadzie stacji.

Będzie kolejna próba a pewna  jest docelowa jej instalacja anteny, szersza regulacja pojemności, szczególnie w dół . Rozważana jest wersja dwóch zwoi lub folia AL na rurze EPG fi 40 mm. Relacja wkrótce.

 

MAGNETIC LOOP ANTENA Z ALUMINIUM

Magnetic Loop Antena z pręta aluminiowego.

Jak zapowiedziałem w poprzednim wpisie kolejna próba zrobienia super anteny na FT8. Następna jest z pręta aluminiowego fi 8mm takiego jak do piorunochronów. Tym razem koło jest  większe i na dłuższej tyczce, też bambusowej ponieważ taka tyczka jest lekka, w miarę sztywna i w zapasach domowych

i ma wymiar

i elementy mocowania góra

i dołu

dwa identyczne tekstolitowe elementy a tekstolit z odzysku.

Element sprzęgający do prób czyli pręt jako bocznik.

no i zestaw kondensator obrotowy i szeregowy w linii zasilającej

połączone w/g schematu

jako jeden z sposobów wprzężenia w tego typu antenie.

w garażu niestety

coś nie tak . Może miejsce lub ukośne ułożenie.  Po przeniesienie w jedyne miejsce w którym maszt się mieści stojąc w pionie najpierw sprawdzenie poprawności i zgodności ze schematem. Kolejny pomiar w całym paśmie 80m wynik bez zmian . Może za mała pojemność
Dołożyłem pojemność z kawałków RG58 i pomiary dały podobny wynik.

Kolejna pojemność

Jest poprawa, ale niezadowalająca. Próby zmiany miejsca połączenia nic nie poprawiają. W tzw międzyczasie…..
Montuję nowy, ale na starej zasadzie zmiany pojemności kondensator. Tym razem ma już sterowanie w pełni zdalne. Podstawą serwomotoru jest mechanizm wymiany przezroczy w projektorze typu DIAPOL

napięcie silniczka 12V i możliwość zmiany kierunku.

Tym razem pamiętam o podkładkach kupalowych, między aluminium koła anteny a miedziane przewody przyłącza kondensatora.

Z  kółkiem sprzęgającym na stanowisku prób a mechanizm z kondensatorem tym razem od dołu. Łatwiejszy dostęp, zwiększa stabilność  całości szczególnie przy wietrze. Dla układu bez znaczenia jest usytuowanie kondensatora i elementu sprzęgającego.

Bardzo wysoki SWR i liczne próby „po omacku” na razie nie przyniosły poprawy.  Rodzi się zapytanie czy materiał koła sprzężenia to faktycznie aluminium czy materiał aluminio podobny, w tym układzie też się nie sprawdza.
Postanowiłem sprawdzić jeszcze inne sprzężenie pokazywane w necie.

i wynik pomiaru

0
niby lepiej, ale daleko do tego co chcę osiągnąć. Sprzężenie nawinięte ma być od środka w dwóch kierunkach czyli SEM w nich się „niwelują” i faktyczną częścią sprzężenia są odcinki idące od  koła do masztu. Cierpliwie dobierając długości i kąt można by chyba osiągnąć cel.
W sieci jest jeszcze opisywane sprzężenie przy pomocy pierścieni ferrytowych. Postanowiłem i to sprawdzić. Eksperymentując z klasycznymi drutowymi antenami typu long wire wykorzystywałem rdzeń z transformatora wysokiego napięcia telewizorów. Jego zalety to duże okno do nawijania uzwojeń, przenosi sporą moc / ponad 100W bez jakichkolwiek zmian temperaturowych / wadą jest to, że składany z dwóch połówek co generuje straty energii, i podejrzewam że rosną szybko przy wzroście częstotliwości. Na paśmie 3,5 MHz radzi sobie bardzo dobrze, co potwierdziły wcześniejsze próby.Po założeniu na koło z kiedyś tam nawiniętymi kilkoma zwojami

Pomiar SWR mile mnie zaskoczył

Po korekcie częstotliwości

cóż więcej chcieć. Ilość zwojów można by dobrać na najwyższy poziom sygnału, dokładniejsze do 50 ohm dopasowanie.
Pozostał jeszcze jeden i to często widywany w konstrukcjach prezentowanych w necie sposób sprzężenia. Kawałkiem rurki ułożonej wzdłuż obwodu głównego. Przyłącz fidera dokładnie w środku koła a sygnałowego w szczęśliwe dobranym miejscu w/g szkicu.

Bocznik wykonany z tego samego materiału co główna pętla odbiorcza.

widok z bliższa /woreczek założony na końcówkę wspornika dla ochrony schodzących po schodach nie jest częścią obecną ani przyszłą anteny/

widok przyłącza w trakcie prób


i wynik pomiaru, który był dla mnie miłym zaskoczeniem

I ten sposób odbioru sygnału zastosuję w tym rozwiązaniu.
Stalowy łącznik wymienię na aluminiowy a drewniany wspornik na pogodo-odporny. Przyłączany kabel najlepiej byłoby przylutować, lecz z lutowaniem do aluminium różnie to bywa.

Gdy stroimy układ kondensator przy 12 woltowym zasilaniu silnika zmiany pojemności zachodzą szybciej niż przyrząd  zmierzy  /wyświetli/ pomiar. Nawet dochodząc do minimum SWR wyłączenie napięcia  zatrzymuje silniczek lecz istniejące naprężenia / okładziny kondensatora się stykają / i luzy układu powodują, że nie trafiamy na chcianą częstotliwość. Zmiana kierunku poprawia sytuację lecz jeszcze nie to. Rozwiązaniem poprawiającym sytuację jest zwolnienie obrotów silnika. Przed laty do kolejki Piko rodem z NRD wykonałem bardzo prosty, ale z zabezpieczeniem prądowym sterownik -15 v -0 v -+15 v wg schematu:

Wtedy sprawdził się w trakcie zabaw sterując płynnie lokomotywą do przodu i tyłu. Zasilacz odszedł z kolejką, schemat i pamięć o nim została. Zmontowałem go przy użyciu kawałka płytki laminowanej w pająku tak by zmieścił się w pudełku po innym zasilaczu.

wszystko z demontażu. Na żarówkowym obciążeniu   ładnie reguluje się od + 17 do -17 v
I występuje wyraźne  O V między zmianą znaku napięcia
.
Zasilacz spakowany w  pudełku i po próbach, które potwierdziły celowość obniżenia napięcia w dokładniejszym zestrojeniu anteny. Kondensator ma pokrywę, łącza zabezpieczone , przewody umocowane.

W pierwszy pogodny dzień wynoszę ją przed dom i

próby , pomiary, mocowanie, podłączenia i chwila prawdy – łączności,

Jak było, to w kolejnym wpisie. Niebawem.

Dwa listy.

Dwa listy

Stoi przede mną duże pudło pełne pożółkłych kartek papieru. Wiem, co zawiera. To listy pisane przez mojego ojca z wojska. Adresatką jest moja mama, a listy są starsze ode mnie. Pisane w latach 1951-53. Trzynaście miesięcy po zawarciu związku małżeńskiego ojciec otrzymał powołanie do wojska, a właściwie do Wojskowego Batalionu Pracy. Żołnierze pracowali w kopalniach w Wałbrzychu. O istnieniu listów wiedziałam od zawsze, ale dopiero teraz postanowiłam je przeczytać. Jest to dosyć trudne zadanie, bo litery pisane wiele lat temu często zielonym atramentem lub ołówkiem zszarzały i wytarły się.

Moją uwagę zwróciły karteczki spięte spinaczem, kilka starych i jedna nowsza. Starsze kartki to list napisany przez Ojca w trzecią rocznicę ślubu. Trudno uwierzyć, że pisał to 24-letni człowiek.

Motto „czułam, że byłeś nie

obok mnie, ale ze mną”

Irena 15 kwietnia 1952r

15.04.53 rok

Moja Najmilsza Żonko!

Nasza Najukochańsza Mamusiu!

Z Bogiem! Dzisiaj kończy się trzeci rok naszego wspólnego życia. W tą trzecią rocznicę wiekuistego połączenia się naszych dróg przepraszam cię moja Irenko za wszystkie przykrości jakie Ci kiedykolwiek uczyniłem, przepraszam za wszystkie, małe i duże. Równocześnie ślę Tobie zapewnienie, że dla mnie ty byłaś zawsze dobrą i najukochańszą żonką. Składam Tobie w tym wielkim dniu najserdeczniejsze dzięki za Twoją wierność, za Twoją matczyną wyrozumiałość dla moich błędów i wad, za to, że przez trzy lata doli i niedoli byłaś zawsze moim wzorowym towarzyszem życia i wzorową żoną. Pragnę, abyśmy zawsze bez względu na to jak długo trwać będzie ta rozłąka i jak daleko ciała nasze będą daleko od siebie, zawsze odczuwali(…). Pan Bóg nas złączył abyśmy wspólnie żyli na chwałę jego. Ja byłem z Tobą, Ty byłaś ze mną a Pan Bóg był z nami. Bardzo pięknie napisałaś to ubiegłego roku, lecz Rusiu mój ja jestem zawsze z Tobą i nie wyobrażam sobie, że mogło by tak nie być, jak już napisałem w poprzednim liście, ty jesteś moje życie, my jesteśmy jedną całością, którą duchowo rozerwać się nie da. Wierzę w to głęboko, że będziemy nadal dokładać wszelkich starań, by to, cośmy ślubowali było zawsze dotrzymane, by kiedyś stanąć z czystym sumieniem przed obliczem naszego Pana. Abyśmy nadal mogli kochać się szczerze, by radość nasza była nie ciała ale ducha. Cóż znaczy rozłąka, ciężka praca, gdy jesteśmy sobie wierni i Bóg jest z nami, a cóż wtedy stać nam się może złego. Gdy teraz siedzę tak przy stole pisząc, przesuwają się przede mną obrazki sprzed trzech lat, czuję jak duch mój uleciał gdzieś przed ten ołtarz, gdzieśmy razem klęczeli, czuję jakieś majestatyczne ukojenie serca, a przez umysł przelatują stale Twoje słowa „czułam, że byłaś nie obok mnie ale ze mną”. Tak mój Kotuniu Ty na pewno dzisiaj też wspominasz te tak wzniosłe chwile, na pewno piszesz również list, łączę się z Tobą na falach gorącej i tęsknej miłości i wspólnie dziękujemy naszemu Ojcu w niebiesiech że razem nas złączył, że pozwolił nam doznać szczęścia szczerej i prawdziwej miłości. Jest w tej chwili godz. 19-ta, maluję sobie Twoją postać i duch mój cały bez reszty jest przy Tobie. Jestem przekonany, że w tej chwili Ty musisz też o mnie myśleć. Tęsknota rwie moje serce, jednak nie jest ona bolesna, bo wiem, że ty lecisz mi naprzeciw. Serca nasze spotkały się na połowie odległości pomiędzy Chorzowem i Wałbrzychem. (…) Chociaż nie mogę w tej chwili przytulić Twojej główki do moich piersi, Ojciec nasz widzi nasze cierpienia i na pewno nam ją wynagrodzi.(…)

Pa mój Najukochańszy Rusiu

całuję Cię tęsknie i gorąco

Twój zawsze wiernie kochający Cię mąż Paweł

Całuję również synusia. Wasz Tatuś

Druga karteczka, zdecydowanie nowsza , pisana przez moją Mamę

Mój najukochańszy Pawełku!

List o aktualnej treści, pomimo że nasze ciała są znów oddalone (od 6.12.1995r) od siebie, ale wierzę w świętych obcowanie. Wtedy, przed 42 laty mieliśmy dwa ciała i jedną duszę, dziś nasze dwie dusze są w jednym ciele i kiedy czuję się samotną czytam ten list z 15.04.1953r!!

Tak jak wtedy jest mi trochę spokojniej na serduszku. Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście na tej ziemskiej wędrówce, przeżyć taką niecodzienną miłość. /napisane 17.09.96/

Sądzę, że komentarze są niepotrzebne.

Antena Magnetic Loop.

Jak budowałem Magnetic Loop Antenę .

Założenia wyjściowe do podjęcia prób z tą anteną były takie:

1 . Tylko do pracy na 3.573 MHz czyli częstotliwość emisji FT8

2.Maksymalna moc nadajnika to 30 W.

3. Tylko z zapasów w ” przydasiach” czyli „0” /zero/ kosztów , bez zakupów.

Momentem motywującym było sprezentowanie przez KOL. SQ9JJN koła z rurki aluminiowej stosowanej w ogrzewaniu podłogowym . Po instalacji w domu ogrzewania podłogowego zostało trochę rurki, ale ta była już ładnie ukształtowana w koło.

Przejrzałem wiele stron internetowych szukając podpowiedzi i opisów już wykonanych anten. Jest w nich wiele materiału, ale nie ma opisu wyciągniętych wniosków z prowadzonych prób, brak recepty a jedyna rada to:  składaj-mierz-poprawiaj do zadawalających efektów. Najrzetelniejszy i w miarę fajny opis znalazłem pod linkami:
https://officinahf.jimdofree.com/antenne-hf-mf/hf-loop-magnetica-gen/
włoska strona, kilku letni blog
https://officinahf.jimdofree.com/antenne-hf-mf/hf-loop-magnetica-gen/%20http:/www.aribz.it/aribz/img/Loop_IW3AFT_20100205_0523_03_20100208_1659581.pdf
i link z tej strony
https://www.nonstopsystems.com/radio/frank_radio_antenna_magloop.htm#intro
a    tłumacz Google w miarę dobrze przekłada na nasz język.
Po lekturze  wiem że: im większe i grubsze – najlepiej koło – to wyższa sprawność i efektywność. Wszystkie łączenia super mocne, spawane, lutowane lub skręcane wieloma śrubami przy pomocy taśm lub bardzo grubych przewodów. Występują w obwodzie pierwotnym napięcia rzędu kilku kilovolt i ogromne prądy. To stawia wymagania dla kondensatora : odporny na przebicie ,  o pojemności od pojedynczych pikofarad do 1000 pikofarad dla anteny na niskie częstotliwości np. na 80m.

Jak temu sprostać.

Koło mam, ma średnicę około metra

Wsparte na drabinie, kółko sprzęgające rurka AL fi 6 o średnicy około 1/5 dużego z przyłączem do pomiarów czyli około 20 cm.
U góry przyłączony kondensator powietrzny z historycznego radia  aby zbadać jaka pojemność potrzebna dla 3,573 MHz = FT8  do uzyskania rezonansu.

Uzupełniony małym kondensatorem, by osiągnąć niezbędną pojemność do osiągnięcia wyniku

na tą chwilę zadawalającego. Po zdemontowaniu  kondensatorów zmierzyłem  ich łączną pojemność

wynoszącą

około 720 pF. Sporo, zalecanego i stosowanego przez fachmanów kondensatora próżniowego nie mam a jego cena ponad 100 euro jest wykluczająca ( zgodnie z założeniami wyjściowymi „0” kosztów). Pierwsza próba samodzielnego stworzenia takiego kondensatora z pęku odcinków przewodu RG58 o długości około  50 cm i 8 sztuk połączonych osobno oplot osobno rdzenie.

Daje to  pojemności około 250pf

co z dodatkowym kondensatorkiem obrotowym   daje przeszło 700pF  lecz nie spełnia  potrzeb co do mocy i wysokiego napięcia. W poszukiwaniu innego rozwiązania przypomniałem sobie o powielaczach napięcia w lampowych kolorowych telewizorach, tam tez przecież były spore napięcia. Po demontażu z trzech takich powielaczy /jeden całkiem nowy z zapasów z przed 25lat/ kondensatorów połączyłem je szeregowo i równolegle na zestaw

i dało to 536 pF o napięciu kilku kilowolt. W układzie tylko do nasłuchów z dodatkowym trymerem powinno się sprawdzić.
Ja chcę też nadawać.
I kolejny pomysł: wiele kilku faradowych kondensatorów

tak by można dobrać dokładną pojemność, ale jak się to ma do dużych prądów i wysokiego napięcia ? chyba nijak.                                                                                       Nie mam blachy by z niej wycinać motylki, i montować – jak nieraz- pokazano w sieci  – kondensator obrotowy z dużymi odstępami między płytkami i odpowiednio dużej pojemności. Mam natomiast pewien zapas płyt tekstolitowych powlekanych miedzią do montowania urządzeń.
Kolejna próba.
Uciąłem 12 płytek o wymiarach
W środku krótszych brzegów wywierciłem otwór fi 3 z drugiej strony  wnęki, niepotrzebnie, bo później nie wykorzystałem. Bardzo konkretnie  sfazowałem brzegi od strony miedzi, by odsunąć część czynną od brzegu. Przygotowałem przekładkę /z pleksi gr 1mm /. Polutowałem dwa stosy, lutując do pręta włożonego do otworów na przemiennie prawy i lewy dodając odstęp między płytkami o grubości płytki pleksi.

Chwila prawdy jaka pojemność?
Wyszło przeszło 1000pF co zadecydowało o odlutowaniu jednego kompletu . Dosunięcie płyt jeszcze podwyższy pojemność.
Teraz napęd.
Z założenia wyjściowego mamy tylko jedną częstotliwość czyli prawie stałą pojemność, ale do ustawienia w konkretnych warunkach otoczenia, miejsca, wzajemnych pojemności. Zastosowałem takie rozwiązanie: jeden zestaw płyt na stałe do podłoża a drugi przesuwany  prętem z gwintem,  na którym nakrętka mocowana do podstawy. Kręcąc śruba przesuwam płytki.

Po pierwszej próbie okazało się że konstrukcja mało stabilna. Usztywniło ją dołożenie  dwóch dodatkowych łączników stosu płyt i prowadnic z kątownika   PCV  przykręconych do podstawy z poliwęglanu  o grubości 5mm.

Uzyskałem możliwość regulacji pojemności od 250 do 800 pikofarad.


Pamiętając o grubych i solidnych połączeniach między pętlą odbiorczą a kondensatorem, którego jedna połówka się przesuwa / do 10 cm /jedynym pomysłem to zastosowanie resztek linki uziemiającej z stosownym zapasem  / foto dalej/.

Pierwsze próbne połączenie. Czy spełnia oczekiwanie? Z  kółeczkiem sprzęgającym ma SWR wyżej niż dwa  czemu ? powiększyć je czy pomniejszyć a może inaczej usytuować. Próbuję z większym kółkiem sprzęgającym


umiejscawiając je w różnych miejscach wewnątrz,  lub po obwodzie. Najlepiej jest gdy jest wewnątrz w płaszczyźnie dużego koła a początek i przyłącz kabla do radia  ekranem wpięty w połowie.      Cd prób i pomiarów

z odczepami

i w kolejnej próbie

Miernik SWR pokazał

Kolejne poprawki, przesunięcia i jest

Hura o taki wynik walczę.  Niestety to zbieg okoliczności: ułożenia przewodów, długości pajęczyny przyłączy, wzajemnych sprzężeń – ulotna chwila nie do powtórzenia. Finał prób przekonał mnie do wykonania ciut większego koła  sprzężenia  z linki Cu, niż  obwód większego aluminiowego  koła sprzęgającego .


Docinam po malutkim kawałeczku na najlepszy wynik. Dla powtarzalności wyników trzeba było usztywnić je kawałkiem listewki. Sprzężenie jest galwanicznie połączone dokładnie z środkiem głównej pętli. Główna pętla w swej strukturze składa się kolejno: rurka PCV -rurka AL – rurka PCV i by spełnić wymóg dobrych połączeń trzeba się przyłożyć by zdjąć warstwy PCV. Jak z zewnętrzną warstwą w miarę prosta czynność tak z wewnętrzną szczególnie u góry przy kondensatorze są trudności. Ja trochę podgrzałem opalarką elektryczną  i szpiczastym nożykiem cierpliwie wycinałem. Powstałą przeszczeń   wypełniłem na ciasno prętem tekstolitowym i dopiero wierciłem na śruby przyłącza. Przy kole sprzężenia z jednej strony większy otwór i tuleja zapobiegająca zgnieceniu rurki. Między miedz a aluminium powinno się montować podkładki Cu-Al tz. kupalowe chwilowo ich nie ma.

Wreszcie wszystko połączone rezonans uzyskany niestety nie najlepszy:

słabo, ale czy to w ogóle działa. Sprawdzam niezawodną Omegą +

Pasek sygnału do końca skali – działa !. Po przestrojeniu na 3,72 MHz stacje słychać dobrze mimo że antena w pomieszczeniu a na oknie zasunięta aluminiowa roleta. Ważna to informacja dla nasłuchowców bez możliwości instalacji anten na dachach czy okolicznych drzewach -wystarczy trochę balkonu.

Antena już w pokoiku radiowym. Podłączona do Miki z PA max 20w.

MIKI z PA 20w.

Szeregowo włączony miernik podaje parametry. Zakres 300w.

jest OK. Poprawiam przyłączenie antena -kondensator. Sklejam  z szkła organicznego obudowę. Dokładam igielitową rurkę na śrubę do regulacji.

I wychodzę przed dom na próbę.

Uruchamiony sprzęt,  w laptopie  WSJx otwarty

odpowiadam na CQ i po chwili jest pierwsza łączność przez moją

MAGNETIC  LOOP  ANTENE

z satysfakcjonującymi raportami.

Robiąc w kolejne dni łączności zauważm że, antena nie „trzyma ” częstotliwości, minimalnie, ale istotnie.  Do regulacji zasadniczo prostej bo śrubą w prawo czy w lewo trzeba wyjść z domu. Komplikuje się sprawa odczytu pomiaru bo na końcu kabla w domu. Potrzeba pomocy np. nasłuchowca SP9 29066. Postanowiłem zrobić pierwsze usprawnienie – rozbudowę  kondensatora o niewielki trymerek . Pomysł pierwszy, który przyszedł do głowy to napęd  z wysuwania szuflady na CD

lub taki   problemem jest za duża szybkość przesuwania lub za duże obroty.
Przeglądając przydasie widzę napęd rożna  elektrycznego.

Ma duże przełożenie, jest w nadmiarze mocny i umożliwia w prosty sposób przymontowanie kondensatora typu motylkowego, który można kręcić         ” dookoła”. Jego wielką /moim zdaniem/ wadą jest jego napięcie zasilania 220V i brak możliwości prostej zmiany kierunku obrotu. Chociaż  to po pierwszych regulacjach nie jest to kłopotliwe. Pojemność to do 7 pf.
Pudełko po lodach, kabelek i oryginalne opakowanie załącznika dopełnia kompletu. Wydłużam bambusowy maszt o kolejne 2.5m i ustawiam za domem w planowanym na docelowe miejsce.

No i próby, najpierw SWR

Nie jest źle, ale lepiej nie chce być.

Robię łączności  z Niemcami, Bułgarami, Słowakami, nawet z Włochami, Anglikiem, krajowe. Unikam o prefiksach RU.
Po zastosowaniu skrzynki antenowej by uzyskać jest lepiej. W kolejnych dniach jest potrzeba zmiany ustawień trymerka. Może ona też wynikać z dużych zmian temperatury na dworze, silnych wiatrów. Zastosowane rozwiązanie zdalnej korekty sprawdza się. Robiąc  łączności niektóre stacje trzeba było wołać – mimo że odbierałem je mocno- kilka razy i to motywuje mnie do dalszych prób i eksperymentów.

Opisze je w najbliższym czasie, a pierwsze próby będą z kołem z aluminium.

Potrzebujesz kontaktu : sp6mn@sp6mn.pl lub 609005900 zapraszam do klubów SP9ZHC w HOW Kucoby lub SP9ZHP przy Śląskiej Chorągwi ZHP.

 

 

W nowym domu.

 

Po  po latach spędzonych w HOW Hufca ZHP Chorzów Kucoby na emeryturze zamieszkałem u córki też w Kucobach.

Prace wykończeniowe budowanego domu zajęły chwilkę, równocześnie z nimi rozciągałem  druty na anteny do łączności na KF stacji radiowej.

Po sporej przerwie, kolejne wpisy będą dotyczyć działań związanych z krótkofalarstwem,

moim hobby do którego aktywnie wróciłem.

Miejscem działania jest dom, klub SP9ZHC w HOW Kucoby i Inspektorat Łączności Śląskiej Chorągwi ZHP z klubem SP9ZHP w Chorzowie.

W UKE złożyłem egzamin i 08.06.2017 roku  otrzymałem: Świadectwo klasy A   Operatora Urządzeń Radiowych w  Służbie  Radiokomunikacyjnej Amatorskiej  Nr. A-26370. Wystąpiłem o pozwolenie radiowe i dnia 14.07.2017 roku moja stacja ma znak

SP6MN z mocą do 500w.

Stacja zainstalowana w małym pomieszczeniu na parterze budynku

 

 

. Stanowisko i sprzęt  prezentuje się tak.

a anteny tak

Punkt mocowania Delty i Dipola .

Od jakiegoś czasu zainteresowałem się emisją FT8, więc nabyłem specjalizowany odbiornik z wzmacniaczem 20W.

MIKI z PA 20w.

a do niego poskładałem antenę typu Magnetic LOOP.

Magnetic Loop

Jak powstawał pierwszy ” doświadczalny ” egzemplarz opiszę niebawem.

 

U córki

Od jakiegoś czasu mieszkamy wspólnie poza ośrodkiem ZHP Chorzów w Kucobach.
Moje uwagi i spostrzeżenia z ostatnich 33 lat chcę zostawić za sobą dla historii, a cieszyć się tym co dzisiaj i w spokojne jutro.
Nowy rozdział z hobby i przygodą. Wspólnie z żoną i rodziną.

Podwórko, czyli ostatni papieros.

Opowiadanie inspirowane opowiadaniem
E. pt. Arka Bahce (Podwórko)
Podwórko, czyli ostatni papieros
Moja babcia jest chyba osobą wszechwiedzącą. Mam zwyczaj rozwiązywać krzyżówki siedząc w toalecie. Pozostawiam na później hasła, których nie znam. Stosik czasopism z krzyżówkami leży przy umywalce. Od czasu do czasu przeglądam i uzupełniam. Leżą dopóki nie odwiedzi nas babcia. Wtedy wszystkie hasła są wpisane i można robić porządek. Odpowiada na pytania oglądanego teleturnieju szybciej niż uczestnicy. Gdy spojrzy ci głęboko w oczy ujrzy całą twoją duszę na wylot. I dobre i złe rzeczy nie ukryją się przed jej przenikliwością. Na szczęście chwali mnie za dobre uczynki, gdy zaś coś jest nie tak wystarczy jej milczenie, by sumienie nie dawało mi spokoju. W wieku piętnastu lat często robi się coś szybciej, niż pomyśli, czy po to by zaimponować kolegom, a coraz częściej i koleżankom, czy by upodobnić się do innych, a może tylko, by skosztować wszystkich smaków życia, także, lub szczególnie, tych zakazanych.
Rodzice mieli wrócić później z pracy, więc po lekcjach, wzorem starszych kolegów, postanowiliśmy pokosztować papierosów. Nie spodziewałem się tylko, że przyjedzie babcia. Od razu poczuła nikły zapach dymu, wydzielany przez moje ciało i ubranie.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, w co się pakujesz? Papierosy niszczą zdrowie, ale i kieszeń. Siadaj i licz. Początkowo dwa papierosy dziennie, później pół paczki, w końcu dojdzie do jednej, może nawet dwóch. Na ile paczek wystarczy twoje kieszonkowe? Zamiast iść do kina, kupić lody, mieć na inne przyjemności wydasz wszystko na smrodliwą, wątpliwą przyjemność.
– Ależ babciu, chciałem tylko spróbować jak to jest. Żadna przyjemność, ale chcę czuć się jak dorosły.
– Dorosłość polega na czymś innym, dorosły ma własne zdanie i kieruje się własnym rozsądkiem, a nie poglądami innych.
– A czy ty w moim wieku nie próbowałaś papierosów?
– Raz w życiu zapaliłam, ale był to najbardziej gorzki z wszystkich papierosów świata.
– Dlaczego? Czy możesz mi o tym opowiedzieć?
– Mogłabym, ale to bardzo długa historia.
– To ja zaparzę herbatę.
* * *
To było bardzo dawno temu. Miałam wtedy prawie tyle lat, co ty. Przeprowadziliśmy się do innego miasta. Nowe domy, nowe, obce ulice, nowi, nieznani sąsiedzi. Pierwszego dnia wyglądając przez okno ujrzałam piękną dziewczynę. Wysoka, ciemnooka brunetka, modnie ubrana, wchodziła do sąsiedniego domu. Ustawialiśmy meble, urządzaliśmy swoje pokoje, rozpakowywaliśmy kolejno pakunki. Po południu ktoś zadzwonił do drzwi. Dziewczyna, którą widziałam i starsza pani, pewnie jej matka, stały w progu.
– Dzień dobry! Chciałyśmy się tylko przywitać i przedstawić – mówiąc to wręczyła mi talerz z ciastem. – Nazywam się Helena – tu podała swoje nazwisko – a to jest moja córka Wiktoria. Wyciągnęła rękę. Wiktoria poszła za jej przykładem.
– Dziękujemy, proszę wejść, już prawie wszystko mamy poukładane. Zapraszamy na kawę, poznamy się.
Wiktoria zapytała.
– Do której szkoły idziesz?
– Do liceum, do klasy matematycznej. Trochę się zdziwiła.
Czyli jesteś kujonką? Co ty widzisz w matematyce?
– To piękna nauka, a najbardziej podoba mi się to, że jest ścisła. Niezależnie jaką metodą rozwiązujesz zadanie zawsze jest ten sam wynik. Lubię porządek.
– Ja wolę literaturę, jestem w klasie ogólnej.
– Jaka jest szkoła, dobra?
– Taka sobie, zobaczysz.
Nadszedł początek roku szkolnego. Po lekcjach wychodząc ze szkoły zauważyłam na podwórku grupkę uczniów palących papierosy . Stali, palili ostentacyjnie, jakby się chwaląc. W tej grupie stała też Wiktoria. Podeszłam do niej, chciałam umówić się na popołudnie, by dowiedzieć się więcej o poznanych nauczycielach. Wiktoria spytała:- Palisz?
– Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Potrzymaj na chwilę. – Wręczyła mi swój zapalony papieros.
– Przyjdź do mnie po południu, to porozmawiamy spokojnie, teraz już idź…
Jej zachowanie trochę mnie zdziwiło, ale spokojnie odeszłam.
– W tej szkole istnieje specyficzny podział – wyjaśniła mi po południu.
– Palacze tworzą „elitę” szkoły. Po lekcjach spotykają się na podwórku, palą jawnie i ostentacyjnie, uważają się za lepszych, bo są starsi. Żeby zostać członkiem tej elity musisz się czymś wyróżnić i wcale nie chodzi tu o inteligencję czy wyniki w nauce…  No i musisz palić i mieć na papierosy. Ja przyłączyłam się do nich, by zemścić się na chłopaku. Porzuciłam go, ale to inna historia. Może kiedyś ci opowiem, ale teraz muszę wracać do domu. W każdym razie przyjęli mnie, bo jestem dość ładna i udaję trochę mniej rozgarniętą niż jestem…
Następnego dnia spotkała mnie przyjemna niespodzianka. Na dużej przerwie podszedł do mnie wysoki chłopiec.
– Cześć! Jesteś tu nowa? Nigdy cię nie widziałem. Mam na imię Maks.
– Zgadłeś, jestem nowa nie tylko w szkole. Niedawno się przeprowadziliśmy i nie znam ani szkoły, ani miasta.
– To może mógłbym ci pomóc, jeśli masz czas i ochotę. Mogę pokazać ci wszystkie ciekawe miejsca w okolicy.
– Wspaniale! Mam godzinkę czasu po lekcjach.
Trochę mnie zaskoczyło jego zainteresowanie. Nie miałam zbyt wielkiego mniemania o swojej urodzie, nie starałam się zresztą przesadnie, by ktoś zajmował się moją osobą. Miałam kilka koleżanek, ale czas spędzałam na czytaniu, swoją znajomość życia wynosiłam raczej z książek i obserwacji ludzi niż z bezpośredniego działania.
Wkrótce wszystko się zmieniło. Maks zapoznał mnie ze swoim przyjacielem Hanem i odtąd coraz więcej czasu spędzałam z nimi. Tak jakoś dziwnie się składało, że Maks miał czas w pierwszej połowie tygodnia, a Han w drugiej. Weekendy spędzaliśmy najczęściej w trójkę. Pokazali mi zabytki miasta, kluby, kina i teatr. Godzinami dyskutowaliśmy o książkach, filmach
i przedstawieniach. Dobrze czułam się w ich towarzystwie, mieliśmy wspólne zainteresowania i problemy. Czułam, że znalazłam przyjaciół. O niczym więcej nie myślałam, nie potrafiłam zresztą myśleć o nich oddzielnie; choć charaktery mieli różne, to znakomicie się uzupełniali i w moich oczach stanowili jedną osobę. Z biegiem czasu coraz rzadziej spotykaliśmy się tylko we dwoje, zawsze pojawiał się ten trzeci. Pewnego dnia zaczepiła mnie Wiktoria
– Widzę, że chodzisz z dwoma naraz. Nie podejrzewałabym cię, że będziesz mieć takie powodzenie.
– To nie tak jak myślisz. To po prostu przyjaźń, koleżeństwo.
– Nie wierzę ci. Mów, w którym jesteś zakochana?
– Tłumaczę ci, że nie myślę jeszcze o uczuciach tego rodzaju. Mam czas, chcę skończyć studia, poznać więcej ludzi, by dokonać właściwego wyboru.
– Pamiętaj na przyszłość, że cię ostrzegałam. Byłam dziewczyną Maksa… i rzuciłam go.
– Niemożliwe, to przecież taki wspaniały chłopak. Nie byłaś z nim szczęśliwa?
– Byłabym, gdyby był tylko moim chłopakiem, ale trójkąt przestał mi odpowiadać. Chciałabym czasem, byśmy byli tylko we dwoje. Specjalnie kupiłam tylko dwa bilety na koncert tego znanego zespołu. Maks stwierdził, że musi zapytać Hana, czy może iść… W końcu postarał się o trzeci bilet… Mieliśmy iść na wystawę kwiatów, ale „ Han powiedział, że nie ma tam nic ciekawego”. Kiedy był ciekawy film nie mogliśmy pójść, bo „ Han się zakochał nieszczęśliwie i nie można pogorszyć mu nastroju takim melodramatem…”. Miałam tego dość, powiedziałam mu, że poszukam chłopaka, dla którego będę najważniejsza na świecie. Obraził się, jakby nie zrozumiał o co mi chodzi. To z jego powodu zaczęłam palić papierosy. Obaj nie lubili aroganckich palaczy.
– Taka przyjaźń to wielka rzecz, prawie tak wielka jak miłość. Nie chciałabym, aby zepsuła się przeze mnie. Dzięki za ostrzeżenie.
Od tej chwili uważniej przyglądałam się przyjaciołom, analizowałam ich postępowanie. To co zrozumiałam nie ucieszyło mnie. Może dla innej dziewczyny byłoby szczęściem widzieć, jak dwóch chłopców rywalizuje o jej względy; dla mnie był to tylko powód do niepokoju. Gdy mieliśmy spotkać się tylko w dwójkę jak spod ziemi wyrastał ten trzeci.
Zdecydowałam się porozmawiać z nimi i wyjaśnić mój punkt widzenia. Czekałam po lekcjach na podwórku opierając się o murek ogrodzenia. Nadeszli obaj równocześnie dyskutując o czymś zawzięcie. Zamilkli, gdy mnie ujrzeli. Han powiedział do mnie
– Chciałbym z tobą porozmawiać. – Wskazał mi drzewo na środku placu. Maks zastąpił mu drogę
– Najpierw my porozmawiamy. Złapał go za łokieć i z całej siły pociągnął za sobą. Stałam jak oniemiała. Nie doszli jeszcze do drzewa, a już się szarpali i bili. Tak mocno walili w siebie, że jednemu i drugiemu polała się krew z nosa. W tym momencie straciłam do nich cały szacunek i sympatię. Nie uznaję takiej formy dyskusji czy rozwiązywania problemów. Kątem oka spostrzegłam Wiktorię stojącą na końcu podwórka w grupie palaczy. Podbiegłam do niej.
– Możesz dać mi papierosa? – Wiktoria podała mi swojego, już zapalonego. Zaciągnęłam się głęboko gdy tylko chłopcy spojrzeli w moim kierunku. Zaskoczenie na ich twarzach było widoczne z kilkunastu metrów. Jak na komendę odwrócili się i odeszli. Nie widzieli, jak zakrztusiłam się tak okropnie, że musiałam uchwycić się Wiktorii, by nie upaść.
To był mój pierwszy i ostatni papieros w życiu, ale jego gorycz czuję w ustach do dziś…

Opowiadanie inspirowane opowiadaniem E. Karsilasmalar. Spotkania

Spotkania

Obudziła się kilka minut przed dzwonkiem budzika. Poranne czynności zajmowały jej niedużo czasu. Czasu, którego teraz, na emeryturze, miała wiele.
– Przejdę się dzisiaj na ten placyk zabaw na tyłach głównej ulicy. Po drodze obejrzę wystawy, a może spotkam kogoś znajomego. Posiedzę na skwerku wśród zieleni. Dobrze, że są takie miejsca w tym wielkim mieście.
Ela lubiła takie wędrówki. Obserwowała ludzi, czasem z kimś zamieniła kilka słów; dawało jej to powód do dziwienia się światu i prób zrozumienia go. Po tylu latach nadal było więcej pytań niż odpowiedzi.
Przeszła całą główną ulicę i trochę zmęczona usiadła na ławeczce przy placu zabaw. Obserwowała bawiące się dzieci oraz nadzorujące je opiekunki. Dziś zwróciła uwagę na cztero- lub pięcioletnią dziewczynkę, która śmiało i z wielką energią spacerowała po rozwieszonych schodkach linowych, podciągała się na rękach, biegała wkoło, widać było, że energia ją rozrywała. W końcu jednak zgrzana i zmęczona podbiegła do matki i usiadła obok niej. Ta okryła ją kurteczką, którą dotychczas trzymała w ręce i podała butelkę z jakimś napojem.
– Nie powiedziałaś mi jeszcze, jak dzisiaj było w przedszkolu. Wydarzyło się coś ciekawego? – Przyszła nowa dziewczynka. Ale nikt nie chciał się z nią bawić. Jest brzydka, gruba, nosi okulary i jest taka niezgraba… Graliśmy w berka, ale ona cały czas była berkiem, bo nie umiała nikogo dogonić. W końcu Kacper podstawił jej nogę i się wywaliła, ale Kacper został berkiem. Potem już tylko stała i dyszała, bo tak się zmęczyła.
-A co ty na to? – spytała matka
– Nic, co miałam robić?
– Pomyśl tylko, gdybyś była na jej miejscu. Jak byś się czuła? Może jest chora i dlatego nosi okulary i szybko się męczy? A czy byłoby ci przyjemnie, gdybyś przyszła do nowego przedszkola, a nikt nie chciałby się z tobą bawić? – Dziewczynka zamyśliła się.
Matka i córka odeszły, Ela również wróciła do domu. Tego dnia kładła się spać w wyjątkowo dobrym nastroju.
* * *
Poranek następnego dnia był taki, jaki powinien być każdy poranek. Ela obudziła się wcześnie, wypoczęta i pełna werwy. Słońce przecierało oczy małymi, białymi obłoczkami.
– Dziś wybiorę się dalej. – Miała ulubione miejsce odległe o niecałe dwie godziny jazdy samochodem. Z dala od miasta spośród zielonych pól albo nad szczytami drzew lasów wyrastały ruiny średniowiecznych zamków, białe skałki wapiennych ostańców, a pod drzewami płynęły strumienie czystej, źródlanej wody. Z małej skałki rozlegał się piękny widok, a u jej podnóża, obok źródełka co roku rozbijano obóz harcerski. Z góry można było niespostrzeżenie oglądać życie obozowe.
Właśnie w stronę kuchni zbliżały się dwa zastępy – dziewcząt i chłopców. Zastępowi zgłaszali starszej kucharce gotowość do obierania ziemniaków. Wytoczono dwa duże gary, wyniesiono ziemniaki. Przy jednym garze usiadły dziewczęta, przy drugim chłopcy. Przez chwilę trwały przekomarzania, w końcu zastępowa zaproponowała: – Zaśpiewajmy coś przy pracy. Może „Płonie ognisko?” – Nie, to za wolne, praca musi iść szybciej. Śpiewajmy piosenki marszowe. „Idziemy po przygodę” – Dobrze. – Zastępowa zaintonowała i reszta zgodnie włączyła się do śpiewu. Prześpiewali kilka piosenek. – Może naszą ludowo-obozową? – „Od Siewierza jechał wóz, co harcerski obóz wiózł, garnki, kotły i plecaki i namioty stare wraki, a nad nimi trzyma pieczę druh komendant i tak rzecze : Tralala, tralala, bum cyk, cyk… Po zakończeniu piosenki nastąpiła chwila ciszy. Garnek dziewczyn był prawie pełen, chłopców ledwo przekroczył połowę. Zastępowy zawołał -To dalej po ludowemu – i zaczął: „Te opolskie dziouchy wielkie paradnice, kazały se poszyć czerwone spódnice. Czerwone spódnice, białe zapaśnice, zajdą na muzykę, stoją jak maśnice. Stoją jak maśnice, pięknie wyglądają, ale w tańcu chłopcom po butach deptają…” Skończyli, druhny odpowiedziały: „Wedle drogi oset, wedle drogi oset, to kolące ziele. Są tu z nami szwarni chłopcy, ale ich niewiele. Nie są tacy fajni jak się wydawają, są niezguły i gramuły, krzywe nogi mają. Krzywe nogi mają, szeroko stąpają, a jeszcze się po szykownych dziouchach oglądają…”
Chłopcy nie pozostali im dłużni – „Kare konie, kare, jeszcze się karują, ładne te dziewczyny, jeszcze się malują. Znałem taką jedną, piękną mi się zdała, włosy jak u kruka, a na gębie biała, a wtem deszczyk lunął, patrzę, co za dziwo, cała gęba w paski, a na głowie siwo…”
Garnek dziewczyn był pełny. Zaczęły wstawać z miejsc. Zastępowa spojrzała po swoich podwładnych, spojrzała na zastępowego i rozpoczęła „ Bo wszyscy harcerze, to jedna rodzina…” Na to hasło druhny usiadły i zabrały się do pomocy. Garnek w momencie się zapełnił.
Ten dzień Ela również zaliczyła do bardzo udanych.
* * *
Gdy tylko robiło się cieplej Ela popołudnia spędzała na balkonie. Obsadziła go kwiatami i roślinami zielonymi, tak, że tworzył piękną oazę wśród betonu blokowiska. Znalazł się tam też maleńki stoliczek i wygodny fotelik. Kącik odgradzała od ulicy ściana pachnącego groszku, która pozwalała obserwować ludzi samemu pozostając w ukryciu. Tam popołudniowa kawa czy herbata smakowały najbardziej.
Właśnie teraz Ela odłożyła ulubioną gazetę i spojrzała na ulicę. Do bloku zbliżała się para, powiedzmy szczerze, jeszcze dzieciaków. Chłopiec i dziewczyna wyglądali na piętnastolatków. Ją Ela znała z widzenia – mieszkała w tym samym bloku i mijając się na schodach wymieniały grzeczne „Dzień dobry”. Jego widziała pierwszy raz.
– Czy nie są za młodzi na randkowanie? – pomyślała. Para zbliżyła się do bloku i przystanęła przed drzwiami. Ela już ich nie widziała, ale za to świetnie słyszała ich rozmowę.
Chłopak pytał
– Pójdziemy w czwartek na występ zespołu „Młodzi gniewni”? Mam już bilety.
Dziewczyna odpowiedziała – Muszę zapytać rodziców o pozwolenie. Na pewno się zgodzą, ale nie mogę ci teraz obiecać. Jutro odpowiem. – Ale ja muszę wiedzieć już teraz… – Teraz ci nie odpowiem.
Chwilę jeszcze chłopak nalegał, a ona przekomarzała się z nim. Wyglądało na to, że niezbyt ma ochotę na to spotkanie. Może nie zależało jej tak bardzo na chłopaku, a może doszła do tego samego wniosku co Ela? W końcu ten nie wytrzymał. – Jeśli mi dziś nie odpowiesz, to jest tysiąc innych dziewczyn, które chętnie ze mną pójdą. – To wybierz sobie którąś z tego tysiąca i nie zawracaj mi głowy…
Wcale nie była zaskoczona ani oburzona jego słowami, tak jakby się ich spodziewała.
Chłopak odszedł i Ela już nigdy więcej go nie spotkała.

* * *
Wtorek, ulubiony dzień Eli. W tym dniu regularnie spotykała się z koleżankami w kawiarni „U Beaty” . Wszystkie były fankami jednego z tureckich aktorów, a właśnie w poniedziałki wieczorem nadawano nowy serial z jego udziałem. Było o czym dyskutować, wymieniać uwagi o tym, co przydarzyło się bohaterom w nowym odcinku. Komentowano grę aktorów, pomysły scenarzystów, przewidywano, co będzie dalej, a nawet omawiano stroje noszone przez nich.
Czasem któraś odbiegała od tematu filmu – Elżbieta pokazywała stare fotografie i wspominała dawne czasy, Ania prezentowała śmieszne wierszyki pisane gwarą poznańską – pochodziła bowiem z Wielkopolski. Magda, Urszula i Beata opowiadały o krajach, w których przebywały dłuższy czas – słowem, było ciekawie i wesoło.

* * *
W tę sobotę, tak jak we wszystkie soboty tej wiosny przyjechała córka. Zadzwoniła, postawiła przed drzwiami siatkę z zakupami. Odsunęła się na przepisową odległość dwu metrów gdy Ela otwierała drzwi.
– Dzień dobry, mamo!. Jak się czujesz?
– Dobrze, nic mi nie dolega.
– Czy czegoś ci potrzeba?
-Nie, mam wszystko.
– A nie nudzisz się, tyle dni w zamknięciu. To wszystko przez tę pandemię, nie możesz wychodzić, ale boimy się o twoje zdrowie.
– Nie martw się o mnie. Mam balkon i wszystko, co potrzebne. Jedynie brakuje mi możliwości przytulenia moich najbliższych…. Miejmy nadzieję, że to się wkrótce skończy i świat wróci do normalności
– Oby tak się stało. Wtedy pojedziemy w dalszą podróż. Muszę już lecieć, pa…
No, cóż, córeczka nie wiedziała, że Ela podróżuje nieustannie – w czasie, w marzeniach lub po prostu w internecie…

Opowiadanie inspirowane opowiadaniem E. „Bi dünya otobüs”

Autobusowy wszechświat
Autobus mknął w ciemność. To nie była noc, ale chmurny zimowy poranek był tak ciemny, że śmiało mógł za nią uchodzić. Większość pasażerów spała lub drzemała, niektórzy spędzali czas gapiąc się w ekrany smartfonów. Ela rozmyślała. Rzadko potrafiła zasnąć w nowym miejscu lub w niewygodnej pozycji, a szczególnie w pędzącym pojeździe. Taka sytuacja zawsze wzbudzała w niej specyficzne uczucie. Poczucie wspólnoty obcych sobie ludzi, zamkniętych w małej przestrzeni i powierzających swoje życie jednemu człowiekowi. Czuła się jak okruszyna we wszechświecie – jak pędząca w kosmosie kula ziemska. Mijane miasteczka i wioski zaznaczające swoją obecność łuną światła na horyzoncie były tym samym, czym gwiazdy i komety; równie tajemnicze i odległe. Czas podróży autobusem i czas życia różniły się tylko długością.
Ela widziała jednak zasadniczą różnicę. O ile ludzie poznali zasady ruchu gwiazd i planet, reguły nimi kierujące, o tyle reguły kierujące życiem ludzkim były i są niezbadane. Astronomowie mogą przewidzieć gdzie znajdzie się ciało niebieskie w określonym czasie. Człowiek może przewidzieć tylko najbliższą przyszłość i to w ograniczonym zakresie.
Rozmyślania te pogłębił jeszcze powód jej podróży prawie na drugi koniec kraju. Jechała na pogrzeb kogoś, kogo dobrze znała dawno temu. Wracała pamięcią do tych lat.
Ziutka poznała w harcerstwie, w którym działała już kilka lat. Słyszała o nim, znała jego braci, lecz spotkała dopiero na wyjeździe w gronie osób pracujących nad wspólnym projektem.
Ferie wielkanocne spędzili w górach, w gospodarstwie znajomych komendanta projektu. Jak to bywało na różnych wycieczkach mieszkali wspólnie w jednym pokoju. Wieczorem rozmawiali o różnych sprawach, także tych osobistych. Koledzy byli trochę starsi od niej, ale ona wydawała się być dużo młodsza, wiecznie bujająca w marzeniach i fantazjach. Gdy rozmowa zeszła na tematy powiedzmy damsko-męskie, nie w sposób wulgarny, ale rzeczowy Ela i tak poczuła się niekomfortowo. Sama nie wiedziała dlaczego ogarnął ją jakiś smutek i niepokój, jaki może odczuwać osoba świadomie naruszająca tabu. Zauważył to Ziutek. Następnego dnia próbował jej wyjaśnić, że to tylko rozmowa o życiu i nie musi się tak przejmować.
Od tej chwili zaczęła traktować go jak przyjaciela. Nie spotykali się jednak często, każde miało swoje sprawy i zajęcia. Ela uczyła się w innym mieście, do którego codziennie dojeżdżała, Ziutek pracował i uczył się wieczorowo. Okazją do spotkań były wspólne imprezy drużyn zuchowych, które prowadzili, spotkania drużynowych i wycieczki w góry, które organizowali dla podopiecznych. Ziutek był zapalonym turystą i pozostały wolny czas spędzał na wyprawach w góry.
Pewnego razu zapytał ją, czy mogliby się spotkać po jej lekcjach. Odpowiedziała, że oczywiście. Przesiedzieli długi czas w kawiarni opowiadając o różnych sprawach, on o wędrówce przez wszystkie pasma górskie na południu kraju, ona o swojej szkole i drużynie harcerskiej przy liceum, do której również należała, dzieląc swój czas na dwa miasta. Później spotkali się na rajdzie górskim, kilku wycieczkach. Święta wiosenne spędzili razem tylko we dwoje w tym samym gospodarstwie,w którym się poznali. Nadal jednak jako dobrzy koledzy, nie było słowa ani sugestii, że to coś więcej. Nadeszło lato. Oboje wybierali się w to samo miejsce – na kurs drużynowych. On miał być oboźnym, ona prowadzić szkolenie. Nadal uważała go za dobrego przyjaciela. Nie myślała o wiązaniu się z kimś, uważała, że ma jeszcze czas i postanowiła „zakochiwać się” bezpiecznie, w osobach niedostępnych, by rozeznać swoje serce.
W dniu rozpoczęcia kursu okazało się, że wskutek jakichś zawirowań organizacyjnych nie zjawił się komendant kursu. Komendant hufca zdecydował, że Ela ma go zastąpić, gdyż miała już pewne doświadczenie jako kadra szkoleniowa, mimo że była najmłodsza wiekiem z całej naprędce dobranej kadry kursu. Jednak kierowanie takim zespołem było sprawą bardzo trudną, tym bardziej, że Ela nie była typem przywódcy, raczej wolała wykazywać się inwencją w samodzielnym działaniu. Przechodziła najtrudniejszy okres w swoim życiu – wiele się nauczyła, ale wiedza okupiona była wielkim stresem i nieuchronnymi błędami.
Czuła także, że oddalali się od siebie z Ziutkiem. Sądziła wtedy, że nie był przygotowany na funkcję jej podwładnego, że jego ambicja została w jakiś sposób naruszona, ale nie zawracała sobie tym głowy w natłoku wielu innych bieżących spraw.
Następny rok szkolny był ostatnim w liceum, czekała ją matura i podjęcie życiowych decyzji – wybór kierunku studiów i zdanie egzaminów na wybraną uczelnię. Trochę ograniczyła też działalność harcerską, ale jej nie zarzuciła. Ziutek zrezygnował z prowadzenia drużyny, więc nie widywała go prawie wcale.
Czasem myślała o nim i wspólnych spotkaniach – Czy to z jego strony było coś więcej niż tylko przyjaźń? Czy powinna zrobić następny krok? Gdyby wyczuła u niego coś więcej, może byłaby się zakochała… Czy przegapiła coś?
Po maturze i egzaminach pojechała jako opiekunka zuchów na kolonię zorganizowaną w budynku szkoły we wsi w pobliżu miejsca obozowania. Ze zdziwieniem dowiedziała się, że Ziutek prowadzi obóz w tym samym czasie. Chciała go zobaczyć, więc pewnego wieczoru wybrała się na obóz korzystając z konieczności uzgodnienia wspólnej imprezy. W świetle świec /w namiocie komendy jak i na całym obozie nie było elektryczności/ po powitaniu z Ziutkiem ujrzała nieznaną jej osobę. Ziutek przedstawił ją : „To moja dziewczyna”. Trochę ją to zdziwiło i zaskoczyło. Mniej zdziwiła się, gdy po roku dowiedziała się o ich ślubie, ale nie zasmuciło jej to. Później od wspólnych znajomych dowiedziała się o narodzinach dziecka, ale nie obeszło jej to bardziej niż jakakolwiek inna wiadomość.
Po jakimś czasie i ona znalazła miłość, człowieka, w którym się zakochała i któremu mogła zaufać. Pobrali się, urodziła im się córka, później druga. Po kilku latach spotkała Ziutka przypadkiem w większym towarzystwie. Gdy przez chwilę byli sami nagle powiedział
– Gdybym wtedy wiedział, że mnie kochasz pewnie dziś bylibyśmy razem..
Zaskoczyło ją to, ale po krótkiej chwili odpowiedziała
– Widocznie tak miało być, to nam było pisane.
Więcej nie wracali do tego tematu. Ela czasami zastanawiała się, dlaczego wtedy właśnie o tym wspomniał – czy miał słabszy dzień, o czymś pomyślał, czy coś nie ułożyło się po jego myśli w małżeństwie? Cokolwiek to było zmusiło ją do zastanowienia się nad dziwnymi kolejami jakimi toczą się ludzkie losy. Kto nimi kieruje? Szczerze mówiąc nie miała za złe losowi niczego, co postawił na jej drodze.
Od tamtej chwili minęło wiele lat.
Spotkali się znowu kilka miesięcy temu, gdy zorganizowano spotkanie Harcerskich Dinozaurów. Ziutek po spotkaniu wyjeżdżał jako ostatni. Ela z mężem zajmowali się wszystkimi gośćmi, więc po pożegnaniu gości usiedli z Ziutkiem i przy kawie rozmawiali o różnych sprawach, o dzieciach, wydarzeniach w miejscowościach gdzie żyli, nic specjalnie głębokiego i ważnego, zwykła towarzyska rozmowa. Ela nie wiedziała, że będzie to rozmowa ostatnia.
Gdy dowiedzieli się o pogrzebie mąż jej powiedział
– Jeśli chcesz, to jedź, ja niestety nie mogę. Wolałbym nie puszczać cię samej na drugi koniec kraju, ale muszę tu zostać.
Wspomnienia pobiegły teraz do męża – przypominała sobie tamte czasy – pierwsze spotkanie, wspólne chwile, porwała ją nagła tęsknota. Musi usłyszeć jego głos… Wyjęła telefon, załączyła i ujrzała powiadomienie „Niski poziom baterii”. Pomyślała „ Jak to dobrze, że mąż pamiętał o wszystkim i spakował zapasową baterię”. Położyła telefon na wolnym sąsiednim siedzeniu i otworzyła torebkę. W tym momencie zdarzyło się coś dziwnego. Autobus przechylił się, zwolnił i w końcu zatrzymał w dziwnej pozycji. Ela odruchowo złapała za poręcz chroniąc się przed upadkiem. To samo zrobili inni pasażerowie. Wszyscy byli zbyt zaskoczeni by szybko zareagować w inny sposób. Szum silnika ucichł i z przodu rozległ się głos kierowcy
– Czy ktoś jest ranny?
Nikt się nie zgłosił. Ktoś zawołał
– Czy możemy wyjść stąd?
– Chwileczkę, skontaktuję się z dyspozytorem i podejmiemy decyzję.
Po chwili kierowca wszedł w środek pojazdu, przy jednej z szyb pociągnął za uszczelkę. Szyba wypadła na zewnątrz, ale nie stłukła się. Wylądowała na śniegu, który dotykał dolnej krawędzi okna. Pasażerowie po kolei wydostawali się z autobusu. Było to o tyle łatwe, że pojazd leżał w rowie wypełnionym śniegiem. Rów miał odpowiednią głębokość, właśnie taką, by wybity otwór leżał dokładnie nad polem rozciągającym się za rowem.
Ela zorientowała się, że jej telefon upadł i zginął gdzieś między siedzeniami po przeciwnej stronie. Rzuciła się na kolana i po omacku szukała zguby na podłodze pojazdu..
Powoli wpadała w czarną dziurę. Nic nie wydawało jej się ważniejsze od usłyszenia głosu męża.
Wszyscy już wyszli, a ona dalej przeglądała wszystkie możliwe zakamarki. Telefonu nie było. Słyszała, jak kierowca mówi do ludzi:
-Niestety, wydobycie autobusu z rowu nie będzie takie łatwe ani szybkie. Za pół godziny będzie tędy przejeżdżał autobus powrotny. Proponuję, byście państwo wsiedli do niego i przejechali 20 minut na najbliższy dworzec autobusowy. Tam będzie podstawiony inny pojazd, którym możecie kontynuować podróż. Na dodatek nie jest możliwe wyjęcie w tej chwili bagażu z prawego luku, więc na dworcu dyspozytor poprosi was o opis bagaży i adres, pod który mamy go przesłać.
Kierowca zajrzał do wnętrza autobusu i zauważył Elę.
– Co pani tutaj robi? Proszę wyjść, nie wiadomo, czy pojazd nie przechyli się bardziej i odetnie drogę ucieczki.
Ela prawie że płacząc zawołała
– Nie wyjdę bez mojego telefonu… Zdenerwowany kierowca starał się zachować spokój i cierpliwość.
– Proszę podać numer, zadzwonię na niego i tak znajdziemy.
– Telefon jest rozładowany, właśnie miałam podłączyć powerbank.
– Wobec tego nie pozostaje nic innego, jak podać w opisie markę telefonu i adres, pod który mamy go wysłać. Jeśli pani poda inny numer telefonu to poinformujemy o znalezieniu zguby i ustalimy sposób dostarczenia.
Jedynym numerem jaki Ela znała był numer telefonu męża. Kierowca zapisał go. Wkrótce nadjechał autobus jadący w kierunku powrotnym.
Ela była niespokojna. Nie spodziewała się, że niemożność usłyszenia głosu męża tak bardzo wyprowadzi ją z równowagi . Ciągle o nim myślała
– Czy już wstał? Robi sobie śniadanie? Myśli, że już dojechała na miejsce?
Spojrzała na zegarek. Czyżby było już tak późno? Zanim podstawią autokar i będzie można wyruszyć w dalszą drogę upłynie jeszcze trochę czasu. Nie zdąży. Pomyślała
„Widocznie tak miało być, to nam było pisane,,, „ Podeszła do kierowcy.
– Czy zamiast kontynuować podróż mogę powrócić tym autobusem?
– Oczywiście, Nie ma sprawy.
Ela otworzyła drzwi kluczem i po cichu weszła do mieszkania. Mąż stał odwrócony do niej plecami i rozmawiał z kimś przez telefon.
Wróciłam…
Odwrócił się gwałtownie. W jego oczach ujrzała przerażenie, które szybko zamieniło się w ulgę i radość. Podszedł i otoczył ją ramionami.
– Właśnie zdzwonili do mnie i powiedzieli, że był wypadek i twój telefon jest do odbioru… Przeraziłem się, że więcej cię nie zobaczę,,, Jesteś,,, Dzięki ci Boże.
Wtedy właśnie poczuła, że jest na swoim miejscu, w swoim świecie. W jego ramionach był cały jej wszechświat…