Podwórko, czyli ostatni papieros.

Opowiadanie inspirowane opowiadaniem
E. pt. Arka Bahce (Podwórko)
Podwórko, czyli ostatni papieros
Moja babcia jest chyba osobą wszechwiedzącą. Mam zwyczaj rozwiązywać krzyżówki siedząc w toalecie. Pozostawiam na później hasła, których nie znam. Stosik czasopism z krzyżówkami leży przy umywalce. Od czasu do czasu przeglądam i uzupełniam. Leżą dopóki nie odwiedzi nas babcia. Wtedy wszystkie hasła są wpisane i można robić porządek. Odpowiada na pytania oglądanego teleturnieju szybciej niż uczestnicy. Gdy spojrzy ci głęboko w oczy ujrzy całą twoją duszę na wylot. I dobre i złe rzeczy nie ukryją się przed jej przenikliwością. Na szczęście chwali mnie za dobre uczynki, gdy zaś coś jest nie tak wystarczy jej milczenie, by sumienie nie dawało mi spokoju. W wieku piętnastu lat często robi się coś szybciej, niż pomyśli, czy po to by zaimponować kolegom, a coraz częściej i koleżankom, czy by upodobnić się do innych, a może tylko, by skosztować wszystkich smaków życia, także, lub szczególnie, tych zakazanych.
Rodzice mieli wrócić później z pracy, więc po lekcjach, wzorem starszych kolegów, postanowiliśmy pokosztować papierosów. Nie spodziewałem się tylko, że przyjedzie babcia. Od razu poczuła nikły zapach dymu, wydzielany przez moje ciało i ubranie.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, w co się pakujesz? Papierosy niszczą zdrowie, ale i kieszeń. Siadaj i licz. Początkowo dwa papierosy dziennie, później pół paczki, w końcu dojdzie do jednej, może nawet dwóch. Na ile paczek wystarczy twoje kieszonkowe? Zamiast iść do kina, kupić lody, mieć na inne przyjemności wydasz wszystko na smrodliwą, wątpliwą przyjemność.
– Ależ babciu, chciałem tylko spróbować jak to jest. Żadna przyjemność, ale chcę czuć się jak dorosły.
– Dorosłość polega na czymś innym, dorosły ma własne zdanie i kieruje się własnym rozsądkiem, a nie poglądami innych.
– A czy ty w moim wieku nie próbowałaś papierosów?
– Raz w życiu zapaliłam, ale był to najbardziej gorzki z wszystkich papierosów świata.
– Dlaczego? Czy możesz mi o tym opowiedzieć?
– Mogłabym, ale to bardzo długa historia.
– To ja zaparzę herbatę.
* * *
To było bardzo dawno temu. Miałam wtedy prawie tyle lat, co ty. Przeprowadziliśmy się do innego miasta. Nowe domy, nowe, obce ulice, nowi, nieznani sąsiedzi. Pierwszego dnia wyglądając przez okno ujrzałam piękną dziewczynę. Wysoka, ciemnooka brunetka, modnie ubrana, wchodziła do sąsiedniego domu. Ustawialiśmy meble, urządzaliśmy swoje pokoje, rozpakowywaliśmy kolejno pakunki. Po południu ktoś zadzwonił do drzwi. Dziewczyna, którą widziałam i starsza pani, pewnie jej matka, stały w progu.
– Dzień dobry! Chciałyśmy się tylko przywitać i przedstawić – mówiąc to wręczyła mi talerz z ciastem. – Nazywam się Helena – tu podała swoje nazwisko – a to jest moja córka Wiktoria. Wyciągnęła rękę. Wiktoria poszła za jej przykładem.
– Dziękujemy, proszę wejść, już prawie wszystko mamy poukładane. Zapraszamy na kawę, poznamy się.
Wiktoria zapytała.
– Do której szkoły idziesz?
– Do liceum, do klasy matematycznej. Trochę się zdziwiła.
Czyli jesteś kujonką? Co ty widzisz w matematyce?
– To piękna nauka, a najbardziej podoba mi się to, że jest ścisła. Niezależnie jaką metodą rozwiązujesz zadanie zawsze jest ten sam wynik. Lubię porządek.
– Ja wolę literaturę, jestem w klasie ogólnej.
– Jaka jest szkoła, dobra?
– Taka sobie, zobaczysz.
Nadszedł początek roku szkolnego. Po lekcjach wychodząc ze szkoły zauważyłam na podwórku grupkę uczniów palących papierosy . Stali, palili ostentacyjnie, jakby się chwaląc. W tej grupie stała też Wiktoria. Podeszłam do niej, chciałam umówić się na popołudnie, by dowiedzieć się więcej o poznanych nauczycielach. Wiktoria spytała:- Palisz?
– Nie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
– Potrzymaj na chwilę. – Wręczyła mi swój zapalony papieros.
– Przyjdź do mnie po południu, to porozmawiamy spokojnie, teraz już idź…
Jej zachowanie trochę mnie zdziwiło, ale spokojnie odeszłam.
– W tej szkole istnieje specyficzny podział – wyjaśniła mi po południu.
– Palacze tworzą „elitę” szkoły. Po lekcjach spotykają się na podwórku, palą jawnie i ostentacyjnie, uważają się za lepszych, bo są starsi. Żeby zostać członkiem tej elity musisz się czymś wyróżnić i wcale nie chodzi tu o inteligencję czy wyniki w nauce…  No i musisz palić i mieć na papierosy. Ja przyłączyłam się do nich, by zemścić się na chłopaku. Porzuciłam go, ale to inna historia. Może kiedyś ci opowiem, ale teraz muszę wracać do domu. W każdym razie przyjęli mnie, bo jestem dość ładna i udaję trochę mniej rozgarniętą niż jestem…
Następnego dnia spotkała mnie przyjemna niespodzianka. Na dużej przerwie podszedł do mnie wysoki chłopiec.
– Cześć! Jesteś tu nowa? Nigdy cię nie widziałem. Mam na imię Maks.
– Zgadłeś, jestem nowa nie tylko w szkole. Niedawno się przeprowadziliśmy i nie znam ani szkoły, ani miasta.
– To może mógłbym ci pomóc, jeśli masz czas i ochotę. Mogę pokazać ci wszystkie ciekawe miejsca w okolicy.
– Wspaniale! Mam godzinkę czasu po lekcjach.
Trochę mnie zaskoczyło jego zainteresowanie. Nie miałam zbyt wielkiego mniemania o swojej urodzie, nie starałam się zresztą przesadnie, by ktoś zajmował się moją osobą. Miałam kilka koleżanek, ale czas spędzałam na czytaniu, swoją znajomość życia wynosiłam raczej z książek i obserwacji ludzi niż z bezpośredniego działania.
Wkrótce wszystko się zmieniło. Maks zapoznał mnie ze swoim przyjacielem Hanem i odtąd coraz więcej czasu spędzałam z nimi. Tak jakoś dziwnie się składało, że Maks miał czas w pierwszej połowie tygodnia, a Han w drugiej. Weekendy spędzaliśmy najczęściej w trójkę. Pokazali mi zabytki miasta, kluby, kina i teatr. Godzinami dyskutowaliśmy o książkach, filmach
i przedstawieniach. Dobrze czułam się w ich towarzystwie, mieliśmy wspólne zainteresowania i problemy. Czułam, że znalazłam przyjaciół. O niczym więcej nie myślałam, nie potrafiłam zresztą myśleć o nich oddzielnie; choć charaktery mieli różne, to znakomicie się uzupełniali i w moich oczach stanowili jedną osobę. Z biegiem czasu coraz rzadziej spotykaliśmy się tylko we dwoje, zawsze pojawiał się ten trzeci. Pewnego dnia zaczepiła mnie Wiktoria
– Widzę, że chodzisz z dwoma naraz. Nie podejrzewałabym cię, że będziesz mieć takie powodzenie.
– To nie tak jak myślisz. To po prostu przyjaźń, koleżeństwo.
– Nie wierzę ci. Mów, w którym jesteś zakochana?
– Tłumaczę ci, że nie myślę jeszcze o uczuciach tego rodzaju. Mam czas, chcę skończyć studia, poznać więcej ludzi, by dokonać właściwego wyboru.
– Pamiętaj na przyszłość, że cię ostrzegałam. Byłam dziewczyną Maksa… i rzuciłam go.
– Niemożliwe, to przecież taki wspaniały chłopak. Nie byłaś z nim szczęśliwa?
– Byłabym, gdyby był tylko moim chłopakiem, ale trójkąt przestał mi odpowiadać. Chciałabym czasem, byśmy byli tylko we dwoje. Specjalnie kupiłam tylko dwa bilety na koncert tego znanego zespołu. Maks stwierdził, że musi zapytać Hana, czy może iść… W końcu postarał się o trzeci bilet… Mieliśmy iść na wystawę kwiatów, ale „ Han powiedział, że nie ma tam nic ciekawego”. Kiedy był ciekawy film nie mogliśmy pójść, bo „ Han się zakochał nieszczęśliwie i nie można pogorszyć mu nastroju takim melodramatem…”. Miałam tego dość, powiedziałam mu, że poszukam chłopaka, dla którego będę najważniejsza na świecie. Obraził się, jakby nie zrozumiał o co mi chodzi. To z jego powodu zaczęłam palić papierosy. Obaj nie lubili aroganckich palaczy.
– Taka przyjaźń to wielka rzecz, prawie tak wielka jak miłość. Nie chciałabym, aby zepsuła się przeze mnie. Dzięki za ostrzeżenie.
Od tej chwili uważniej przyglądałam się przyjaciołom, analizowałam ich postępowanie. To co zrozumiałam nie ucieszyło mnie. Może dla innej dziewczyny byłoby szczęściem widzieć, jak dwóch chłopców rywalizuje o jej względy; dla mnie był to tylko powód do niepokoju. Gdy mieliśmy spotkać się tylko w dwójkę jak spod ziemi wyrastał ten trzeci.
Zdecydowałam się porozmawiać z nimi i wyjaśnić mój punkt widzenia. Czekałam po lekcjach na podwórku opierając się o murek ogrodzenia. Nadeszli obaj równocześnie dyskutując o czymś zawzięcie. Zamilkli, gdy mnie ujrzeli. Han powiedział do mnie
– Chciałbym z tobą porozmawiać. – Wskazał mi drzewo na środku placu. Maks zastąpił mu drogę
– Najpierw my porozmawiamy. Złapał go za łokieć i z całej siły pociągnął za sobą. Stałam jak oniemiała. Nie doszli jeszcze do drzewa, a już się szarpali i bili. Tak mocno walili w siebie, że jednemu i drugiemu polała się krew z nosa. W tym momencie straciłam do nich cały szacunek i sympatię. Nie uznaję takiej formy dyskusji czy rozwiązywania problemów. Kątem oka spostrzegłam Wiktorię stojącą na końcu podwórka w grupie palaczy. Podbiegłam do niej.
– Możesz dać mi papierosa? – Wiktoria podała mi swojego, już zapalonego. Zaciągnęłam się głęboko gdy tylko chłopcy spojrzeli w moim kierunku. Zaskoczenie na ich twarzach było widoczne z kilkunastu metrów. Jak na komendę odwrócili się i odeszli. Nie widzieli, jak zakrztusiłam się tak okropnie, że musiałam uchwycić się Wiktorii, by nie upaść.
To był mój pierwszy i ostatni papieros w życiu, ale jego gorycz czuję w ustach do dziś…