Pamiętnik Floriana Niziołka cz.2

cz.2

Na pierwszym miejscu w Ołpinach stanowiły nazwiska o nazwie Wojciek, na drugim miejscu Niziołek, trzecie dzierżyli Kluze. Ponieważ bardzo dużo było nazwiska i imion o jednakowym brzemieniu dla ułatwienia porozumiewano się każdy z nich posiadał jakieś przezwisko, i tak: Gudrocyk, Koperek, Lachach i inne. Ja pochodzę z Guchocków, przydomek ten powstał, że któryś z pra pra dziadków na starsze lata był głuchy. W owym czasie prace polowe jak sadzenie ziemniaków przykrywanie okopywanie oraz wykopki odbywało się ręcznie, narzędziami pracy była motyka. Do żniw – używane była sierpy – sierpy były jedną stroną siekane – w bardzo drobne rówki, zacięcie się sierpem co się często zdarzało początkującemu żniwiarzowi sprawiało wielki ból, gdyż rana była szarpana jak piłką, w dodatku sierp był nasycony różnymi kwasami traw. Twierdzeniem starszych było, ze po siedmiu ucięciach żniwiarz stawał się już pełnowartościowym. Sierpem rżnęło się wystko począwszy od żyta a kończąc na owsie, była to praca ciężka – najgorsze były pierwsze 3 dni bolały krzyże od zginania się, oraz lewa ręka, którą się brało pełne garście zboża bul występował w kciukach i kostkach ręka nabrzmiała, przebranie ręki bo tak nazywano ustępowało i żniwiarz mógł dalej rżnąć. Ludzie w czasie żniw wstawali bardzo wczesie o wschodzie słońca ludzie już zginali grzbiety rżnęli w domu pozostała gospodyni która po obrządku inwentarza zabierała śniadanie na które żniwiarze oczekiwali aby się posilić i odpocząć. Nic dziwnego że starsi ludzie twierdzą że dawniej dzień był dłuższy, jasne że od godziny 3ciej do 12stej na pewno jest większe przedpołudnie, a niżeli od godz 6 – czy 7, o lie pole było daleko od domu, obiad i podwieczorek był dostarczony na pole, żyto przy żnięciu rozkładano cienko, na uprzednio położonym powrusie aby dobrze wyskło, po wysnięcu wiązano i kopiono tzw. pułkopki czyli że w jednej takiej kopie skopione w 6se albo w 4ty węgła znajdowało się 30 snopów. W pułkopkach żyto stało na polu 2 tygodnie, tak wysłane żyto było pewne że się nie zagrzejej w stodole i chleb będzie dobry, przenica silna nie posiadała dużo traw można było wozić po 3ch 0 4ch dniach, natomiast bardzo uważano na jęczmień. Zwieziony mokry jęczmień zaparzał się i pleśniał w stodole. Kosa używana była tylko do traw i koniczyn. W okresie późniejszym niektórzy gospodarcze zaczęli kosić kosą. Koszenie odbywało się na „ścianie” czli podcięte zboże kładło się prawie stojąc na nie skoszonym jeszcze zbożu – z tym, że trzba było odbierać zboże i rozłożyć na powrusło. Bardzo krzywym koiem patrzeli starsi gospodarze na zbiór kosą, a że to nie jest żniwo a mieszanie zboża, trudne do omiału cepami, gdyż kłuska znajdowały się w tylniej części snopka nie można zrobić dobrych kichorek na pokrycie dachu, jednakowoż używano kosy coraz częściej, żniwa kosa spełniało szybciej, kosząc kosą zbiór słomy był większy – a niżeli sierpem, a słomy nikdy nie było za dużo. Podstawową paszą bydła zimą była słoma i plewy a w dodatku słomą trzeba było co rok pokryć kawałek dachu, stare kiczorki zdjęte z dachu stanowiły ściułkę. Bydło wypędzano na pastwisko wczesną wioną jak tylko trochę trawa się zazieleniła pamiętam, że po połowie kwietnia bydło pasło się mimi chłodnych dni nie deden zar zawieruch śnieżna zgnała z pastwiska krowy – jesienią bydło pasło się dokąd tylko się dało, było przecież przysłowie że po świętym Michale możesz paść nawet po powale. Przysłowie oznaczało że nie ma granicy pastwiska, chociaż bydło pasło się na pastwisku sąsiada nie mógł rościć pretensji.

Po śmierci dziadka podzielono grunt na dwie równe części, z tym, że Zośka otrzymała 2 morgi w granicach. Starszy syn Stanisław (mój ojciec) powostał na starych śmieciach, z tym, że połowa zabudowy tj połowa stodoły i połowa domu komora i stajnia przysługiwała strykowi Pawłowi, ojciec ożenił się z  Julią z domu Grubisz. Jako wiano natka otrzymała jakieś pieniądze, którymi spłacono połowę domu strykowi, stodołe jednak podzielono na połowę, która była zbudowana z drzewa – ojciec w niedługim czasie dostawił sąsiek, postawiono na słupach i obito deskami, piwnica , , , , należała do Ojca z tym że strk mógł sobie zastawić i wsypać trochę ziemniaków aby w czasie zimy nie odkrywać kopców z ziemniakami. Grunt sięgał sią na połowie za zabudowaniami z lewej strony otrzymał Staszek a z prawej Paweł, natomiast za sikornicą podzielono inaczej, od łąki wziął stryk Paweł, a dalej ojciec, podzielono to dlatego że teren był górzysty zagony należało robić w poprzek gdyż i winnym układzie wody gruntowe zbierały uprawom ziemie. Poza tym podzielono jeszcz łąkę w śrdniu oraz w granicach, tam znajdowała się łąka przy której płynął strumyk, kawałek lasku olszynowego oraz ugor. Za łąkom było 2 morki które były oddane siostrze ojca Zośce, wyszła za mąż za Cionbowa i na tym kawałku ziemi się wybudowała, dalej na pólnoc był tak zwane krzaki rozły tam drzewa mieszane owe krzaki należały do Staszka i Pawła. Z lewej strony zabudowań znajdowały się nieużytki, nadające się jedynie na pastwisko, z lewej i z prawej strony były górki, środkami bagna i częsawiska, w czasie posuchy krowy mogły się paść, nie jeden raz krowy topiły się w bagnie, trzeba było udzielać pomocy. W górnej części na górkach znajdowały się zarośla różnych krzewów, koło drogi rosły też dęby i graby – miejsce to nazywano Laskiem. W Lasku było dużo jerzyny przy grabinie rosły grzyby „prawdziwki”, w pierwszą wojnę światową w Lasku moskale wycięli dużo wysokich dębów, które przeszkadzały im w szczelaniu z armat, moskale ścinali drzewa stonąc pozostawiały wysokie pnie, pozostali grubsze grzewa wycinano stopniowo na materiał względnie na opał, ta strona w podziale przypadła strykowi, ponieważ na takim terenie nie można było się budować a każdy chciał mieć dobry dojazd do drogi która biegła przez „przysiółek” o 100 m poniżej zabudowy wobec tego bracia zrobili zamianę, ojciec dał strykowi kawałek ziemi pod zabudowania, wyżej starych zabudowań a stryk w zamian dał ojcu poniżej domu do studni pastwisko, studnia stała o 50 m na wschód od zabudowań przy studni były koryta długane z pni drzewa do których nalewano wodę w czasie pojenia inwentarza, początkowo koło studni rosły wysokie wierzby. Jadna z nich została wykorzystana jako podstawa do żurawia, która była dobrze rozgałęziona, w okresie późniejszym wierzby wycięto, część z nich sprzedano, żuraw zlikwidowano ponieważ poziom wody był wysoki w studni, i równał się z powierzchnią ziemi, wodę można było nabierać ręką przechylając się przez cembryny – cembryny były wykonane z drzewa olchowego, zacinanie węgła, studnia stanowiła ształt kwadratu. Nie pamiętam żeby tak zw. cembryny były wymieniane, olcha bardzo długo przebywa w wodzie i nie psuje się. Pewnego razu wczesnym rankiem poczła po wodę – wody nie przyniosła – powiada że woda nie nadaje się do użytkowania.   Jest zmącona, brudna na powierzchni ukazują się plany oliwy – nie wiadomo co się stało? a może się ktoś utopił, względnie na złość wlał coś do wody – ponieważ ze studni korzystały 3 rodziny, postanowiono wylać wodę wiadrami i przekonać się co było powodem zmącenia wody – tak więc posotąpiono – i jak się okazało na dnie studni znaleziono akrabin Austryjacki, pochodzący z I wojny światowej, teraz już wiadomo było kto wpuścił na przechowanie karabin. Nadeszła chwila kiedy broń była mu potrzebna i  postanowił ją wyciągnąć, lecz mu się nie udało – pomimo że posiadał dobrze wykonane osęki, które też znaleziono zaczepione o cembryny, osęki, boskai posiadały 3 ramiona bardzo ostro wyostrzone, zamiast zachaczyć karabin, bosakami zaczepiono o cembryny które nie można było wyciągnąć łamiąc u nasadzie żerdzie, zabierają je aby nie pozostało śladów, karabin zdano władzom (za dużo świadków).

Pamiętnik Floriana Niziołka cz.3