Opowiadanie inspirowane opowiadaniem E. „Bi dünya otobüs”

Autobusowy wszechświat
Autobus mknął w ciemność. To nie była noc, ale chmurny zimowy poranek był tak ciemny, że śmiało mógł za nią uchodzić. Większość pasażerów spała lub drzemała, niektórzy spędzali czas gapiąc się w ekrany smartfonów. Ela rozmyślała. Rzadko potrafiła zasnąć w nowym miejscu lub w niewygodnej pozycji, a szczególnie w pędzącym pojeździe. Taka sytuacja zawsze wzbudzała w niej specyficzne uczucie. Poczucie wspólnoty obcych sobie ludzi, zamkniętych w małej przestrzeni i powierzających swoje życie jednemu człowiekowi. Czuła się jak okruszyna we wszechświecie – jak pędząca w kosmosie kula ziemska. Mijane miasteczka i wioski zaznaczające swoją obecność łuną światła na horyzoncie były tym samym, czym gwiazdy i komety; równie tajemnicze i odległe. Czas podróży autobusem i czas życia różniły się tylko długością.
Ela widziała jednak zasadniczą różnicę. O ile ludzie poznali zasady ruchu gwiazd i planet, reguły nimi kierujące, o tyle reguły kierujące życiem ludzkim były i są niezbadane. Astronomowie mogą przewidzieć gdzie znajdzie się ciało niebieskie w określonym czasie. Człowiek może przewidzieć tylko najbliższą przyszłość i to w ograniczonym zakresie.
Rozmyślania te pogłębił jeszcze powód jej podróży prawie na drugi koniec kraju. Jechała na pogrzeb kogoś, kogo dobrze znała dawno temu. Wracała pamięcią do tych lat.
Ziutka poznała w harcerstwie, w którym działała już kilka lat. Słyszała o nim, znała jego braci, lecz spotkała dopiero na wyjeździe w gronie osób pracujących nad wspólnym projektem.
Ferie wielkanocne spędzili w górach, w gospodarstwie znajomych komendanta projektu. Jak to bywało na różnych wycieczkach mieszkali wspólnie w jednym pokoju. Wieczorem rozmawiali o różnych sprawach, także tych osobistych. Koledzy byli trochę starsi od niej, ale ona wydawała się być dużo młodsza, wiecznie bujająca w marzeniach i fantazjach. Gdy rozmowa zeszła na tematy powiedzmy damsko-męskie, nie w sposób wulgarny, ale rzeczowy Ela i tak poczuła się niekomfortowo. Sama nie wiedziała dlaczego ogarnął ją jakiś smutek i niepokój, jaki może odczuwać osoba świadomie naruszająca tabu. Zauważył to Ziutek. Następnego dnia próbował jej wyjaśnić, że to tylko rozmowa o życiu i nie musi się tak przejmować.
Od tej chwili zaczęła traktować go jak przyjaciela. Nie spotykali się jednak często, każde miało swoje sprawy i zajęcia. Ela uczyła się w innym mieście, do którego codziennie dojeżdżała, Ziutek pracował i uczył się wieczorowo. Okazją do spotkań były wspólne imprezy drużyn zuchowych, które prowadzili, spotkania drużynowych i wycieczki w góry, które organizowali dla podopiecznych. Ziutek był zapalonym turystą i pozostały wolny czas spędzał na wyprawach w góry.
Pewnego razu zapytał ją, czy mogliby się spotkać po jej lekcjach. Odpowiedziała, że oczywiście. Przesiedzieli długi czas w kawiarni opowiadając o różnych sprawach, on o wędrówce przez wszystkie pasma górskie na południu kraju, ona o swojej szkole i drużynie harcerskiej przy liceum, do której również należała, dzieląc swój czas na dwa miasta. Później spotkali się na rajdzie górskim, kilku wycieczkach. Święta wiosenne spędzili razem tylko we dwoje w tym samym gospodarstwie,w którym się poznali. Nadal jednak jako dobrzy koledzy, nie było słowa ani sugestii, że to coś więcej. Nadeszło lato. Oboje wybierali się w to samo miejsce – na kurs drużynowych. On miał być oboźnym, ona prowadzić szkolenie. Nadal uważała go za dobrego przyjaciela. Nie myślała o wiązaniu się z kimś, uważała, że ma jeszcze czas i postanowiła „zakochiwać się” bezpiecznie, w osobach niedostępnych, by rozeznać swoje serce.
W dniu rozpoczęcia kursu okazało się, że wskutek jakichś zawirowań organizacyjnych nie zjawił się komendant kursu. Komendant hufca zdecydował, że Ela ma go zastąpić, gdyż miała już pewne doświadczenie jako kadra szkoleniowa, mimo że była najmłodsza wiekiem z całej naprędce dobranej kadry kursu. Jednak kierowanie takim zespołem było sprawą bardzo trudną, tym bardziej, że Ela nie była typem przywódcy, raczej wolała wykazywać się inwencją w samodzielnym działaniu. Przechodziła najtrudniejszy okres w swoim życiu – wiele się nauczyła, ale wiedza okupiona była wielkim stresem i nieuchronnymi błędami.
Czuła także, że oddalali się od siebie z Ziutkiem. Sądziła wtedy, że nie był przygotowany na funkcję jej podwładnego, że jego ambicja została w jakiś sposób naruszona, ale nie zawracała sobie tym głowy w natłoku wielu innych bieżących spraw.
Następny rok szkolny był ostatnim w liceum, czekała ją matura i podjęcie życiowych decyzji – wybór kierunku studiów i zdanie egzaminów na wybraną uczelnię. Trochę ograniczyła też działalność harcerską, ale jej nie zarzuciła. Ziutek zrezygnował z prowadzenia drużyny, więc nie widywała go prawie wcale.
Czasem myślała o nim i wspólnych spotkaniach – Czy to z jego strony było coś więcej niż tylko przyjaźń? Czy powinna zrobić następny krok? Gdyby wyczuła u niego coś więcej, może byłaby się zakochała… Czy przegapiła coś?
Po maturze i egzaminach pojechała jako opiekunka zuchów na kolonię zorganizowaną w budynku szkoły we wsi w pobliżu miejsca obozowania. Ze zdziwieniem dowiedziała się, że Ziutek prowadzi obóz w tym samym czasie. Chciała go zobaczyć, więc pewnego wieczoru wybrała się na obóz korzystając z konieczności uzgodnienia wspólnej imprezy. W świetle świec /w namiocie komendy jak i na całym obozie nie było elektryczności/ po powitaniu z Ziutkiem ujrzała nieznaną jej osobę. Ziutek przedstawił ją : „To moja dziewczyna”. Trochę ją to zdziwiło i zaskoczyło. Mniej zdziwiła się, gdy po roku dowiedziała się o ich ślubie, ale nie zasmuciło jej to. Później od wspólnych znajomych dowiedziała się o narodzinach dziecka, ale nie obeszło jej to bardziej niż jakakolwiek inna wiadomość.
Po jakimś czasie i ona znalazła miłość, człowieka, w którym się zakochała i któremu mogła zaufać. Pobrali się, urodziła im się córka, później druga. Po kilku latach spotkała Ziutka przypadkiem w większym towarzystwie. Gdy przez chwilę byli sami nagle powiedział
– Gdybym wtedy wiedział, że mnie kochasz pewnie dziś bylibyśmy razem..
Zaskoczyło ją to, ale po krótkiej chwili odpowiedziała
– Widocznie tak miało być, to nam było pisane.
Więcej nie wracali do tego tematu. Ela czasami zastanawiała się, dlaczego wtedy właśnie o tym wspomniał – czy miał słabszy dzień, o czymś pomyślał, czy coś nie ułożyło się po jego myśli w małżeństwie? Cokolwiek to było zmusiło ją do zastanowienia się nad dziwnymi kolejami jakimi toczą się ludzkie losy. Kto nimi kieruje? Szczerze mówiąc nie miała za złe losowi niczego, co postawił na jej drodze.
Od tamtej chwili minęło wiele lat.
Spotkali się znowu kilka miesięcy temu, gdy zorganizowano spotkanie Harcerskich Dinozaurów. Ziutek po spotkaniu wyjeżdżał jako ostatni. Ela z mężem zajmowali się wszystkimi gośćmi, więc po pożegnaniu gości usiedli z Ziutkiem i przy kawie rozmawiali o różnych sprawach, o dzieciach, wydarzeniach w miejscowościach gdzie żyli, nic specjalnie głębokiego i ważnego, zwykła towarzyska rozmowa. Ela nie wiedziała, że będzie to rozmowa ostatnia.
Gdy dowiedzieli się o pogrzebie mąż jej powiedział
– Jeśli chcesz, to jedź, ja niestety nie mogę. Wolałbym nie puszczać cię samej na drugi koniec kraju, ale muszę tu zostać.
Wspomnienia pobiegły teraz do męża – przypominała sobie tamte czasy – pierwsze spotkanie, wspólne chwile, porwała ją nagła tęsknota. Musi usłyszeć jego głos… Wyjęła telefon, załączyła i ujrzała powiadomienie „Niski poziom baterii”. Pomyślała „ Jak to dobrze, że mąż pamiętał o wszystkim i spakował zapasową baterię”. Położyła telefon na wolnym sąsiednim siedzeniu i otworzyła torebkę. W tym momencie zdarzyło się coś dziwnego. Autobus przechylił się, zwolnił i w końcu zatrzymał w dziwnej pozycji. Ela odruchowo złapała za poręcz chroniąc się przed upadkiem. To samo zrobili inni pasażerowie. Wszyscy byli zbyt zaskoczeni by szybko zareagować w inny sposób. Szum silnika ucichł i z przodu rozległ się głos kierowcy
– Czy ktoś jest ranny?
Nikt się nie zgłosił. Ktoś zawołał
– Czy możemy wyjść stąd?
– Chwileczkę, skontaktuję się z dyspozytorem i podejmiemy decyzję.
Po chwili kierowca wszedł w środek pojazdu, przy jednej z szyb pociągnął za uszczelkę. Szyba wypadła na zewnątrz, ale nie stłukła się. Wylądowała na śniegu, który dotykał dolnej krawędzi okna. Pasażerowie po kolei wydostawali się z autobusu. Było to o tyle łatwe, że pojazd leżał w rowie wypełnionym śniegiem. Rów miał odpowiednią głębokość, właśnie taką, by wybity otwór leżał dokładnie nad polem rozciągającym się za rowem.
Ela zorientowała się, że jej telefon upadł i zginął gdzieś między siedzeniami po przeciwnej stronie. Rzuciła się na kolana i po omacku szukała zguby na podłodze pojazdu..
Powoli wpadała w czarną dziurę. Nic nie wydawało jej się ważniejsze od usłyszenia głosu męża.
Wszyscy już wyszli, a ona dalej przeglądała wszystkie możliwe zakamarki. Telefonu nie było. Słyszała, jak kierowca mówi do ludzi:
-Niestety, wydobycie autobusu z rowu nie będzie takie łatwe ani szybkie. Za pół godziny będzie tędy przejeżdżał autobus powrotny. Proponuję, byście państwo wsiedli do niego i przejechali 20 minut na najbliższy dworzec autobusowy. Tam będzie podstawiony inny pojazd, którym możecie kontynuować podróż. Na dodatek nie jest możliwe wyjęcie w tej chwili bagażu z prawego luku, więc na dworcu dyspozytor poprosi was o opis bagaży i adres, pod który mamy go przesłać.
Kierowca zajrzał do wnętrza autobusu i zauważył Elę.
– Co pani tutaj robi? Proszę wyjść, nie wiadomo, czy pojazd nie przechyli się bardziej i odetnie drogę ucieczki.
Ela prawie że płacząc zawołała
– Nie wyjdę bez mojego telefonu… Zdenerwowany kierowca starał się zachować spokój i cierpliwość.
– Proszę podać numer, zadzwonię na niego i tak znajdziemy.
– Telefon jest rozładowany, właśnie miałam podłączyć powerbank.
– Wobec tego nie pozostaje nic innego, jak podać w opisie markę telefonu i adres, pod który mamy go wysłać. Jeśli pani poda inny numer telefonu to poinformujemy o znalezieniu zguby i ustalimy sposób dostarczenia.
Jedynym numerem jaki Ela znała był numer telefonu męża. Kierowca zapisał go. Wkrótce nadjechał autobus jadący w kierunku powrotnym.
Ela była niespokojna. Nie spodziewała się, że niemożność usłyszenia głosu męża tak bardzo wyprowadzi ją z równowagi . Ciągle o nim myślała
– Czy już wstał? Robi sobie śniadanie? Myśli, że już dojechała na miejsce?
Spojrzała na zegarek. Czyżby było już tak późno? Zanim podstawią autokar i będzie można wyruszyć w dalszą drogę upłynie jeszcze trochę czasu. Nie zdąży. Pomyślała
„Widocznie tak miało być, to nam było pisane,,, „ Podeszła do kierowcy.
– Czy zamiast kontynuować podróż mogę powrócić tym autobusem?
– Oczywiście, Nie ma sprawy.
Ela otworzyła drzwi kluczem i po cichu weszła do mieszkania. Mąż stał odwrócony do niej plecami i rozmawiał z kimś przez telefon.
Wróciłam…
Odwrócił się gwałtownie. W jego oczach ujrzała przerażenie, które szybko zamieniło się w ulgę i radość. Podszedł i otoczył ją ramionami.
– Właśnie zdzwonili do mnie i powiedzieli, że był wypadek i twój telefon jest do odbioru… Przeraziłem się, że więcej cię nie zobaczę,,, Jesteś,,, Dzięki ci Boże.
Wtedy właśnie poczuła, że jest na swoim miejscu, w swoim świecie. W jego ramionach był cały jej wszechświat…