Post nr 81, ostatnio modyfikowany: 18-01-2017
Życie w Akademiku jest ciekawe. Na przykład wczoraj musiałam przerwać oglądanie Batmana, bo Aga urządziła karaoke. Dla nas dwóch, chłopcy nie chcieli się przyłączyć…
początki zawsze są trudne, tylko wytrwałość daje efekty.!.
Byłam na miłym spotkaniu mikołajkowym z okazji Zwierzowego Secret Santa. Wylosowana przeze mnie osoba dostała szydełkowe podstawki z logo Welcome to NightVale, zaparzaczkę do herbaty i czekoladę J natomist dostałam cukierki, kolczyki, herbatę z płatkami róży zapakowane w pudełko z cytatem z Doctora Who.
Z wydziału mam niedaleko na Rynek, a tam stoi sobie jarmark. Zapachy kuszą, rzeczy są piękne, dzieci śpiewają na scenie, świąteczny klimat panuje.
klimat to i owszem, ale kasy cieńko ?
Po pół godzinnej jeździe akademika dojechałyśmy do końca drogi. Tam opuściłyśmy samochód i poszłyśmy pieszo w las. Po chwili ujrzałyśmy to:

Więc wiedziałyśmy, że dobrze trafiłyśmy. Droga dalej była stroma, pokryta kamieniami i liśćmi, ale udało nam się zejść do małej wioski, która okazała się być Ojcowem. Mimo, że mały to bardzo ładny, z domkami jak z Pana Tadeusza – „Z drewna, lecz podmurowany”, które pośród skał wapiennych i lasu przypominały scenę jakiegoś niemieckiego serialu. Trochę jak „Doctor z Gór”.


Skierowałyśmy się w stronę ruin Zamku. Po uiszczeniu opłaty trzech złotych mogłyśmy wejść na wieżę strażniczą, podejść pod wysoką wieżę i obejrzeć studnię. Oczywiście były też pozostałości murów, a widok z góry zapierał dech, zwłaszcza z wszystkimi kolorami liści i wioską poniżej.


Po odwiedzeniu zamku ruszyłyśmy w stronę Złotej Góry, gdzie znalazłyśmy kolegę i grzybka


oraz „niefotogeniczny” Dom Wczasowy Zosia.

Wróciłyśmy do Ojcowa, przeszłyśmy się jeszcze jego główną uliczką, przekraczając rzeczkę,

i wróciłyśmy do samochodu. Jeszcze w lesie rosły srebrniki judasza, które troszeczkę przypominały duszki lasu

Co prawda nie widziałyśmy żadnego nietoperza, ani nie weszłyśmy do jaskini, ale i tak widoki były piękne i miło było oderwać się od zgiełku miasta.
A w czwartek oglądałam transmisję na żywo Goplany – opery w trzech aktach – z Teatru Wielkiego w Warszawie. Jeszcze na stronie http://vod.teatrwielki.pl/ można obejrzeć m. in. Straszny Dwór, Burzę i inne, a kolekcja ciągle rośnie.
Widok z gòry napewno zapiera dech, ale co zobaczysz to twoje.
Jura jest ciekawa.
Pozdrowienia dla koleżanki
Jura jest piękna o każdej porze roku.
Troszkę się z nim pomęczyłam, ale nie ma problemy w informatyce, którego nie załatwi włączenie ponownie ;)Była dzisiaj w kinie, na filmie Doctor Strange, czyli kolejnego filmu z serii Marvel Cinematic Universe. W głównej roli Benedict Cumberbatch. Film strasznie mi się podobał, był zabawny ale nie rubaszny, łączący film superbohaterski i fantazy.A Kraków jest piękny, zajęcia ciekawe i jest dobrze 🙂
i oby tak dalej. Czekamy na kolejne relacje.
Post nr 77, ostatnio modyfikowany: 11-07-2016:D Jestem ciocią!!!!!!!!
Byłąm w Krakowie, a relację można znaleźć na moim blogu http://taki-sobie-blogg.blogspot.com/2016/07/krakow-na-ulicy.html
Zaczęłam szkolenie w Orange Customer Service, linia Soho fix.
Spotykam się z Martyną, dzisiaj byłyśmy w WPKiW.
Upiekłam chleb, a w sumie ciasto drożdżowe.
Jest git.
Chyba nie git , a ukul (lele);)
a może Ok’
Kukurydza nie jest tradycyjnie dodawana do zupy, ale dobrze w niej smakuje, więc czemu nie dodać jej?
Jednocześnie jest tyle przepisów których nie spróbowałam. Ale dążę do tego.
Ostatnio zaczęłam wrzucać moje przepisy na stronę https://sortedfood.com/profile/217424. Są po angielsku, ale dzięki temu ćwiczę też język.
A nic nie pobije satysfakcji jaką daje upieczenie nadziewanego pizzą chleba, czy ukręcenia własnego majonezu.
doskonalimy się całe życie jedni świadomie inni nie
100 g masła
1 pełna szklanka (155 g) mąki pszennej
1/3 łyżeczki soli
1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
80 g brązowego cukru
40 g białego cukru
40 g cukru pudru
1 jajko
2 łyżki cukru wanilinowego i 5 kropel aromatu waniliowego
300 g czekolady (albo 200g czekolady i 100 g orzechów)
PRZYGOTOWANIEPiekarnik nagrzać do 160 stopni C. Przygotować dużą blachę (lub najlepiej 2 jeśli mamy), wyłożyć papierem do pieczenia.
Mąkę przesiać do miski, dodać sól, sodę, wanilię i wymieszać. W drugiej misce ubijać masło z dodatkiem brązowego i białego cukru przez około 5 minut. Dodać jajko i ubijać jeszcze przez około 5 minut. Dodać sypkie składniki i zmiksować, dodać posiekaną czekoladę (każdą kosteczkę pokroić na 4 kawałeczki) i wymieszać dłonią lub łyżką. (starać się nie wyjeść całego ciasta na surowo)
Nabierać po około 2 łyżki masy, formować kulki wielkości małej gałki lodów i układać na blaszce zachowując kilkucentymetrowe odstępy. Delikatnie – odrobinę, ok. pół centymetra – „uklepać”, spłaszczyć palcami wierzch każdej kulki.
Pierwszą blaszkę z ciastkami wstawić do piekarnika na półkę wyżej niż połowa piekarnika. Piec przez 14 – 15 minut, aż brzegi ciastek zaczną się rumienić. Ciastka wyjmujemy z piekarnika gdy są jeszcze miękkie, zastygają podczas studzenia. Na zewnątrz mają być chrupiące, w środku ciągnące. Upiec drugą partię ciastek.I naprawdę ważne jest żeby miksować to te 10 minut. I nie czekać aż całe będą brązowe, tylko wyciągnąć je kiedy brzegi są zezłocone.
A poza pieczeniem to uczę się, odkurzyłam podłogę, uczę się, narzekam że muszę się uczyć i wczoraj byłam w dziekanacie.
to dobrze że się uczysz nawet geniusze się uczą by doskonalić geniusz.
A nam mama mówiła /wmawiała?/ że od surowego ciasta zakleja się żołądek i nie pozwalała go jeść!
Nam też tak mówiła… 😉
Prezent na Sherlockowe Secret Santa mam prawie gotowy. Wystarczy zapakować i wysłać.
Patryk pożyczył mi komiks Cywil War, i jestem zachwycona.
Kasetę z Doctorem już oddałam.
I żeby zachować chodź trochę spójności zmieniłam adres mojego bloga popkulturowego
teraz znajdziecie go na www.taki-sobie-blogg.blogger.com
i na Facebooku facebook.com/taki-sobie-blogg
A było to tak. Moja dentystka stwierdziła, że woli nie wyrywać mojej złamanej siódemki, gdyż może to otworzyć połączenie z zatoką. Skierowała mnie na chirurgię szczękową do Bytomia. Tam w ramach praktyk studenci pod nadzorem lekarzy dokonują takich zabiegów.
Rano trzeba było wcześnie wstać, żeby zdążyć o 7.30 ustawić się w kolejce do rejestracji. Ale mimo kilku osób przede mną nie czekałam długo, gdyż były otwarte trzy okienka.
Potem przyszło czekać przed gabinetem. To potrwało trochę dłużej, bo go gabinetu weszłam koło 8.30
Pani studentka przepytała mnie ze wszystkich chorób jakich nie mam, zobaczyła wszystkie zęby, obejrzała zdjęcie rendgenowskie.
Potem to samo zrobiła pani doktor. Pokierowała studentką jak zrobić znieczulenie. Potem studentka wzięła narzędzie podobne do dłuta obstukała wszystkie strony zęba. (niektóre z pomocą pani doktor), uchwyciła ząb w kleszcze i ruszała nim w lewo i w prawo.
Pani doktor powiedziała jej żeby pociągnęła jednym ruchem i pokazała jej jak to zrobić. Potem zadaniem studentki było tylko wyciągnięcie zęba.
Dostałam do zagryzienia gazik i mogłam iść.
Czyli nie mam zęba i nic za to nie płaciłam.
pieniążkami, ale nic za darmo….
Post nr 72, ostatnio modyfikowany: 29-10-2015Wczoraj razem z Madzią poszłyśmy na groby sprzątać. Potem byłyśmy w Tesco na zakupach. I Meg kupiła wykrawaczki do ciasteczek
O takie

i takie

Więc (prawie) zaraz zaczęłam robić ciasteczka


Wyszły fajnie.
Ciekawe czy się choć na jedno załapię bo wyglądają bardzo apetycznie.
Do Krakowa przyjechałam Interbusem po pracy. Na miejscu byłam kolo godziny 19. Po przyjeździe musiałam poczekać na Agę i jej brata Kamila z jego narzeczoną Anastazją, którzy mieli odebrać mnie z dworca. Po drodze na Rynek Główny spotkaliśmy kolegę Kamila, Tomka. Zaproponował on grę w zgadywanie ile ludzie mają pieniędzy przy sobie. Kamil kupił nam (mi i Adze) po egzemplarzu książki Tomka. Potem poszliśmy na mały rynek gdzie kończyło się jedno przedstawienie, a następnie na duży rynek, gdzie zdobyliśmy programy festiwalu i gdzie grała orkiestra międzynarodowa Du Vertex. Było bardzo przyjemnie, orkiestra zachęcała do tańca, więc razem a Aga tańczyliśmy po jednej stronie widowni a po drugiej tańczyło więcej osób. Na końcu wzięłam trąbkę która była zepsuta i leżała jako rekwizyt/wystrój I dołączyłam do orkiestry 🙂 potem jakieś azjatyckie dziewczyny pytały mnie po ile płyta zespołu na co musiałam odpowiedzieć że nie gram w tym zespole i razem z Agą próbowaliśmy przetłumaczyć pana z orkiestry, który mówił po francusku po ile płyta. Później stwierdziliśmy że jesteśmy zmęczeni to udaliśmy się spaćKraków dzień drugi sobota
Rano po obudzeniu i zjedzeniu śniadania razem z Agą wyszłyśmy pozwiedzać okolice Krakowa. Wyszłyśmy do kamieniołomów Zakrzówek, doszłyśmy nad Wisłę i na Wawel gdzie na lewo od Smoka były odciski sławnych ludzi w tym Benedicta Cumberbatcha i Stellana Skarsgårda, aktora który grał m.in. w Thorze, Avengersach i Mamma Mia!. Koło Wzgórza Wawelskiego na którym się rozsiadłyśmy był zlot garbusów, więc poszłyśmy i obfotograłowałyśmy i pofangirlowałyśmy każde auto. Spotkałyśmy też harcerzy pod pomnikiem, w tym komendę Chorągwi Śląskiej i druhnę Grażkę. Po krótkim spacerku usiadłyśmy na Plantach za Placem Szczepańskim. Potem zaczął się spektakl Teatru Pinezka. Bardzo fajne ale przerwali na teatr KTO co było dziwne. Agnieszka została wyciągnięta przez córkę Clowna Pinezki, żeby “pokazać” mu jak jeździ się na monocyklu. Po Pinezce chciałyśmy obejrzeć komika z Włoch, ale przyszli Kamil z Anastazją i Martyną (siostrą Agi i Kamila) i makaronem. Zjedliśmy i poszliśmy na wodewil warszawski spektakl teatru Pijana Sypialnia. Poszliśmy do sklepu i na paradę. Oglądaliśmy ją trzy razy z trzech punktów, a potem jak na wieży ratuszowej tańczyli tancerze na linach. Potem poszliśmy do domu i oglądaliśmy film Kieślowskiego Gadające Głowy. I poszliśmy spaćKraków dzień trzeci niedziela
Rano po śniadaniu i rozmowach nad płatkami kukurydzianymi stwierdziliśmy że fajnie byłoby pójść na skałki. Ale Kamil stwierdził że może najpierw zrobimy obiad a potem dopiero pójdziemy. Więc wszyscy razem zaczęliśmy przyrządzać smażony panierowaną cukinię a Nastka i Kamil robili kurczaka i kartofle z kalafiorem. Po obiedzie akurat był czas na wyjście bo o 16 zaczynały się spektakle a było jakoś za 15. Poszłyśmy na rynek gdzie obejrzałyśmy z Agą Don Quichote w wykonaniu teatru Klonz a Nastka Martyna i Kamil oglądali Peregrinus teatru KTO. Później przyszedł czas na kościół, w kościele Św Krzyża. Msza była po łacinie ale miałam mszał i śpiewnik. Msza była inna niż zawsze :). Po mszy obejrzałyśmy końcówkę Eksperymentu w którym komik pokazywał jak działa praca klowna. Jak działa charyzma jak cienka jest linia między okrucieństwem a śmiesznością i jak łatwo manipulować ludźmi. Ale nawet to nie przebiło ostatniego występu. Był to Funambus zespołu Cie Undercloud. Ich przedstawienie to taniec na linie rozciągniętej na dachu autobusu. Wyglądało to pięknie ale i niebezpiecznie. Po spektaklu podeszłyśmy do artystów żeby spytać oto jaką historię przedstawiali, żeby się upewnić, czy dobrze zrozumiałyśmy. Pan który grał głównego bohatera wysłuchał mojej wersji i powiedział że to bardzo podobne do tego co oni myśleli ale też chcą aby każdy mógł stworzyć swoją wersję. Porozmawialiśmy o tym i aktor opowiedział nam o ich zamyśle, ale stwierdził że moja interpretacja jest jedną z lepszych 🙂 I że powinnam pisać książki. 🙂 . Teatr był z Francji, więc rozmawialiśmy po angielsku 🙂 Później było już późno więc udaliśmy się do domu. Ale jako że był kolega Kamila z autem to podwiózł nas dziewczyny na Nastka i Kamil poszli na tramwaj i do sklepu. I tak przejechałam się kremowym Mini Cooperem Po przyjeździe poczekaliśmy na parkę i poszliśmy spać.
Kraków dzień czwarty poniedziałek.
Wstałam bardzo wcześnie rano i skończyłam się pakować po czym pożegnałam się z Agą i poszłam na autobus. Aga zostaje żeby poszukać pracy
Filmik z przedstawienia Fumanbus
do ciekawych świat należy
Post nr 70, ostatnio modyfikowany: 19-06-2015Pomalowałyśmy pokój
Próbowałam zrobić zdjęcie
Ale nie chce się wczytać
Wrzucę na fejsbooka

Tadam! 5h i zmiana rozszerzenia później udało się!
Pokój jest, ale żółtego nie bardzo widać, imponująca panorama = ten pokój nie jest aż tak wielki…
Dzień wcześniej Patryk Arczyński rzucił informacją, że będą do rozpakowania jabłka w Ośrodku Harcerskim w Parku Śląskim, a każdy kto pomoże będzie mógł zabrać tyle jabłek ile chce. Tak więc udałam się na 14.00 do Skauta. Tam dowiedzieliśmy się, że ciężarówka stoi na bramkach w Krakowie (jechała z Zakopanego). Czekając obejrzeliśmy film i przeszliśmy się po parku. Dostaliśmy też obiad 🙂
W końcu przyjechała ciężarówka, z przyczepą. 20 ton jabłek. Zaczęliśmy rozpakowywanie. Z racji małej powierzchni magazynku (garażu) musieliśmy każda 30 kilową skrzynkę znosić ręcznie. Trochę to zajęło, ale dzięki podnośnikowi widłowemu i paleciakowi uporaliśmy się. Po czym przyszło rozpakować jeszcze przyczepę. Ale dzięki temu, że miejscem składowania była przestrzeń za strzelnicą mogliśmy jeździć z całymi paletami paleciakiem. Ale nawet mimo tego o 21 kiedy jako ostatnie z Agnieszką Dzenslą opuszczałyśmy plac było jeszcze 1/3 przyczepy, które rozpakowywali pracownicy ośrodka. Ale dzięki temu miałam cały mój czarny plecaczek wypełniony jabłkami. :)Sobota 16.05.2015
Rano zajęłam się połową jabłek i przerobiłam je na dwie szarlotki na kruchym cieście. Dzięki temu gdy poszłam do Patryka później na urodziny miałam co zanieść :). U Patryka pograliśmy w gry, po czym razem z Gnieszką udałyśmy się na rynek, gdzie dołączyła do nas MEG i pognałyśmy autobusem linii Muzeum do Bytomia na Noc Muzeów „Nocne Marki”. Zwiedziłyśmy Muzeum Górnośląskie gdzie tropiłyśmy Zmorę oraz udawałyśmy że znamy się na obrazach i porcelanie. Później pognałyśmy do drugiego budynku gdzie była wystawa o karykaturach w czasach wojny i o historii kartki pocztowej i Bytomia. Odwiedziłyśmy również wystawę o pracy archeologów. Poszłyśmy również do wozowni zobaczyć jak malują graffiti na ścianie pokoju. Następnym punktem na naszej trasie były Katowice i Nowe Muzeum Śląskie. Tam była wystawa o scenografii czeskiej ale była dla nas zbyt abstrakcyjna (telewizory na których były różne dziwne filmiki i mówili po czesku). Nie tego się spodziewałyśmy… Ale gdy wyszłyśmy poczułyśmy zapach mięty, która rośnie przy alejkach i było lepiej. Odwiedziłyśmy kuźnię w której były dawne maszyny hutnicze i ruchomy model silnika parowego.. rozmiaru kieszonkowego. Przed kuźnią były rozstawione grupy wojska. Można było podotykać broni, sprawdzić jak ciężki jest spadochron w plecaku (bardzo) i jak wygląda świat przez noktowizor. Gnieszka i MEG zadawały mnóóóóstwo pytań wszędzie. Chciałyśmy również wejść na szyb, ale kolejka wiła się i ciągnęła. Mimo że została godzina pzeszłyśmy jeszcze koło ładnego, nowego budynku NOSPRu do Ronda obejrzeć wystawę ciekawych rzeczy zrobionych przez artystów z Berlina i odwiedzić ostatni punkt na naszej drodze czyli Muzeum Śląskie- stary budynek. Tam obejrzałyśmy jak wyglądali ludzie na przestrzeni wieków, w 3D, w 100-letnim fotoplastykonie. Odebrałyśmy również bezpłatne wejściówki do muzeum obowiązujące w lipcu i sierpniu, w zamian za 4 pieczątki, które zebrałyśmy we wszystkich muzeach. Obejrzałyśmy wystawy „Owoce rajskiego drzewa- czyli co widzieli finowie”i „Malowanie progór w 100. rocznicę urodzi T. Katora”(obrazy) oraz „Boże igrzysko”(zdjęcia). Zobaczyłyśmy jak wygląda warsztat konserwatora obrazów. Odwiedziłyśmy również „piwnicę” gdzie były wystawione produkty przemysłu śląskiego w produkcji zbrojeniowej XIX i XX wieku. Tam też zabawiłyśmy trochę oglądając eksponaty i pytając, pytając, pytając. Później wybiła północ i niczym kopciuszek musiałyśmy udać się do domów. Ale zamiast karocy z dyni pojechałyśmy tramwajem i autem odwożąc Agę na Batory.Niedziela 17.05
W niedzielę wstałyśmy rano (o 9) żeby być gotowym do wyjścia i spotkania ze Sławkami przed Carrefourem. Stamtąd poszliśmy wszyscy pozwiedzać Skansen. Odwiedziliśmy dużo drewnianych chat, Szkołę, Kościół i inne. Ewa zakolegowała się z czarną kozą/kozłem (?) który chciał za nami iść, jednak stwierdził że jest za daleko od stada i nie poszedł z nami. W jednej z chat była pani, która powiedziała nam jak się robi miód, pokazała ramkę z plastrem, wytłumaczyła co to jest propolis i sprzedała miód z mniszka lekarskiego (bardzo słodki). Przez tym domkiem certyfikowany artysta ludowy rzeźbił figurki. Pokazał am jak to się robi i razem z Monią i Ewką wyrzeźbiłyśmy proste twarze w korze. Basia odkryła w sobie talent podpisując je ryjąc imiona z tylnej strony. Mniej więcej w połowie zjedliśmy obiad (żeberka, rosół i bigos, parami każda co innego). Odwiedziliśmy do zielarki i powąchaliśmy melisę cytrynową rosnącą w ogródku. Po wyjściu ze skansenu udaliśmy się na Elkę. Basia bardzo się denerwowała gdy jechaliśmy w obie strony, mi stres przeszedł w połowie drogi powrotnej. Co ciekawe i gondoli Sławek stał się bardzo rozmowny 🙂 W jedną stronę wszyscy jechaliśmy w gondoli nr 10 (Ernst-Bruno Motzko) a z powrotem MEG i Monia wzięły kanapę a mu gondolę 13 (Rysiek Riedel). Po przejażdżce wróciliśmy do punktu startu i pożegnaliśmy się. Razem z MEG poszłyśmy do domu i na mszę do Jadwigi.
Poniedziałek 18.05.2015
W poniedziałek byłam na zbiórce. Na niej przygotowywaliśmy plakaty, które według Capiego były zadaniem prze Liliją. Okazały się zadaniem przed dzisiejszą (niedzielną) grą. 🙁 Ale i tak pokażemy nasze plakaty! Poza tym Patryk W mówił o szarych szeregach.
Wtorek 19.05.2015
Po południu spotkałam się z Nieszką w hufcu żeby zgłosić udział naszej drużyny (w sile czworga ) w Harcerskiej Grze Miejskiej.
Czwartek 21.05.2015
Rano pojechałam na rowerze do Silesii, zobaczyć, czy nie mają posad. Złożyłam CV i czekam. Po południu razem z Kanibalem i Sztą odwiedziłyśmy sklep w celu zaopatrzenia się na biwak. Wspierałyśmy też Weronikę w zakupie ubezpieczenia na grę.
Piątek 22.05.2015
Po spakowaniu się i ogarnięciu mieszkania poszłam pod hufiec gdzie czekała Kanibal i gdzie przyszła Weronika vel Szatan. Razem pojechałyśmy autobusem do Tarnowskich Gór, gdzie dołączył do nas Marek z TG i skąd pojechaliśmy do Potępy. Tam czekał nas jeszcze 3 kilometrowy spacer i już czekał na nas ośrodek Hufca Ziemi Tarnogórskiej Borowiany. Po umundurowaniu się wzięłyśmy udział w zajęciach integracyjnych i zajęciach z planowania czasu. Po kolacji wyszliśmy na grę nocną w ratowanie więźnia. Zostałyśmy też oprowadzone po najbliższej okolicy, przez co położyłyśmy się spać dopiero o 4 rano a moje buty przemokły CAŁKOWICIE!
Sobota 23.05.2015
Mimo to z chęcią wstałyśmy na zajęcia o 10, czyli INO. Otrzymaliśmy kursik prowadzenia i przygotowania Biegu na Orientację oraz przebiegliśmy 3 trasy dokoła ośrodka. Mój wspaniały czas (łączny) to 30min 8s, dzięki czemu „najdłużej się bawiłam jak to określił druh prowadzący :). Po południu odbyło się „Spotkanie pokoleń” na które byli zaproszeni dawni instruktorzy ich hufca. Dzięki temu poznałyśmy bardzo dużo nowych piosenek i pląsów. Pobawiłyśmy się cyrkowym sprzętem (pojki, maczugi żonglerskie, dziwne „coś” do przemieszczania się) i porozmawiałyśmy z druhem który prowadził polsko-czeską drużynę puszczańską. Dziewczyny poszły oglądać Krainę Lodu ale ja byłam wyczerpana po całym dniu i przemoknięta, więc udałam się do domku na spanie.
Niedziela 24.05.2015 (jeszcze dzisiaj)
Żeby zdążyć do Chorzowa na grę musiałyśmy wstać o 5.30. Ubrałyśmy się, uporządkowałyśmy pokój i wyszłyśmy w drogę. Na pierwszy autobus zdążyłyśmy, na drugi też, a w międzyczasie, na dworcu w TG, zjadłyśmy śniadanie (płatki z mlekiem). Po przyjeździe do Cho odłożyłyśmy rzeczy w hufcu i spotkałyśmy naszych harcerzy. O 10.15 wyruszyliśmy na grę. Odbywała się głównie w Parku Śląskim. Jej tematem przewodnim były Szare Szeregi i Akcja pod Celestynowem. Zadania były różne. Od wypisania pozdrowienia skautowego w różnych językach, poprzez zrobienie Selfie pod szybem Prezydent aż do wyrecytowania roty przysięgi SzSz i wykonanie doświadczenia chemicznego (soda+kwasek+płyn Fairy). Chyba dobrze nam poszło, bo zdobyliśmy 2 miejsce. Wśród wędrowników. Były dwa patrole wędrownicze. 😀 o 15.45 gdy trochę spóźnieni doszliśmy do Ośrodka Harcerskiego (z Planetarium!) dostaliśmy zupę pomidorową z makaronem. Podobną zupę, ale z mniejszy makaronem (ten sam kształt) dostaliśmy poprzedniego dnia w Borowianach. Po pląsach i piosenkach oraz ogłoszeniu wyników udałyśmy się do hufca po rzeczy i do domów. Po wykąpaniu się i przebraniu poszłam na późną msze w Jadwidze. Z okazji Metropolitarnego Święta Rodziny po kazaniu było odnowienie przysięgi małżeńskiej dla chętnych par, a po mszy błogosławieństwo dla rodzin. Przyjęłam błogosławieństwo dla naszej rodziny i dostałam karteczkę z cytatem Mt 25,34-35.40 oraz plakietką Rodzina- gościnny dom, którą zamierzam przyszyć do munduru. A jutro prowadzę zbiórkę więc muszę iść spać.
Podsumowanie
Ponad tydzień był bardzo ruchomy i aktywny, poznałam dużo nowych pląsów, piosenek, spotkałam się ze znajomymi, poznałam nowych, przeżyłam nowe przeżycia i było fajnie 🙂 Ale teraz nogi mnie bolą i muszę iść spać, a zamiast tego piszę bloga 🙂 Ale jest ciągle niedziela więc nie jest źle. 🙂
Faktycznie dużo się działo.
Miód jednak „robią” pszczoły a ludzie go pozyskują, podbierają, wirują z ramek itd
A ja napisała taki sobie tekst na blogu
www.jestem-fandomem.blogspot.com
Strasznie skomplikowany ten blogspot.
Tata uczy ciocię Internetów.
Pies szczeka na rzeczy.
Ptaki siedzą na jajkach.
Jest fajnie.Naprzód Olszynka Ołpiny!
Prawie jak Odra Opole – brzmi dumnie.
A co robi Kasia?
Ani nie siedzi na jajkach, ani nie szczeka, ani nie uczy, ani nie leży przed garażem, więc co???
Kurczaka myjemy i suszymy. Wkładamy do naczynia żaroodpornego
Nacieramy oliwa z oliwek z ziołami: tymiankiem bazylią i oregano i czosnku. Do tego jeszcze odrobina soku z cytryny i soli.
W puste miejsca wkładamy ziemniaczki pokrojone na ćwiartki.

Kurczaka w zamkniętym naczyniu wkładamy do nagrzanego piekarnika na około 2h.
Po tym czasie odkrywamy kurczaka i smarujemy mieszanka miodu octu balsamicznego i ziół (te same co wcześniej). Zostawiamy jeszcze kurczaka w piekarniku na około pół godziny, co jakiś czas smarując. Gdy a kurczaka można bez problemu wbić widelec jest gotowy.

Smacznego!!!
A na deser przekładaniec z hosiery, konfitury o smaku różanym i pokruszonych herbatników

Co to hosiera?
Kurczak był wspaniały, ale na deser się nie załapałem – był jednoosobowy.
Post nr 65, ostatnio modyfikowany: 02-03-2015Wychodzę z bursy na zajecia z czeskiego a tak taki wicher, taki deszcz! Ale tylko do wejścia na wiadukt tam ładne słoneczko, ładne chmurki delikatny wietrzyk. Ale nad Bursa wyglądało jakby zbierała się komórka burzowa…
w marcu jak w garcu i zawsze gdzieś zła pogoda sie kończy.
Post nr 64, ostatnio modyfikowany: 20-01-2015Bardzo podobał mi się dzisiejszy dzień. Mimo iż z niedospania zgubiłabym autobus i tego, że były zajęcia to był dobry dzień. A to dzięki temu, że dzisiaj był dzień na kino. A w kinie, jak to w kinie są filmy. Już tydzień temu zarezerwowałam bilet, więc miałam dobre miejsce i mogłam oglądać Benedicta w najlepszej jakości i dźwięku. Wybrałam się na Grę Tajemnic. Film opowiada historię Alana Turinga, genialnego matematyka, dzieki któremu mamy komputery, a przynajmniej tak było napisane na końcu filmu. Obsada wspaniała. Bardzo miło się ogląda Bena, Charlesa Dance’a, Marka Strona i Kierę Knighlty razem na ekranie. Film był ciekawy, dobre zrobiony i atrakcyjny wizualnie. Nie dziwię się, że tyle akademii chciało dać mu nagrody. I zapowiedzi filmow przed rozpoczęciem filmu sprawiły, że chętnie wybrałbym się na kolejne. Zwłaszcza chętnie obejrzalabum Carte Blanche, Birdmana i Teorię Wszystkiego, ale mój portfel raczej nie byłby chętny do współpracy…
A może szukać trzeba płatnego zajęcia lub starać o stypendium o ile nie naukowe to na pewno socjalne.
Bądź aktywna i czytaj ” mały druczek „
Post nr 63, ostatnio modyfikowany: 14-01-2015Na zajęciach z biologii komórki ukladalismy kariotyp. Czyli chromosomy tak żeby były w parach i po kolei. Wygląda to mniej więcej tak:

I jako że zbliża się pramiera Gry Tajemnic z Benedictem Cumberbachem postanowilam, że wybiorę się do kina. Żeby nie stać w kolejce zarezerwowałam bilet przez Internet i między zajęciami poszłam go odebrać. Pani przy kasie również jest fanką Bena i też wybiera się na film, ale już w dzień premiery (16 sty). Jako że jest to piątek, czyli dzień w którym jadę do domu mój bilet jest na dzień wtorek po zajęciach. Idealnie 🙂
A jeszcze z ciekawych rzeczy, chomik mojej koleżanki z pokoju jest jak taternik klatkowy- klaternik.


To jednak studenci się uczą?.
A czego nie robi się z nudów i chomika to dotyczy.
Wczorajsze opowiadanie miało dziać się w przyszłości i miała się pojawić walka.Gdy przy Baker Street pojawiła
się niebieska budka, John
wiedział, gdzie pragnie się udać.
Doctor zawsze chciał poznać
słynnego detektywa –
konsultanta, jednak gdy
pierwszy raz go spotkał,
Sherlock Holmes znał już
Doctora
– Zabierz mnie do lepszych
czasów… – powiedział John
Watson biorąc do ręki laskę –
To już się zdarzyło…
W Tardis Doctor ustawił datę.
Datę, którą doktor Watson
wspominał tak często. 15 marca
2016 roku.
Para mężczyzn walczył na ulicy.
Podszedł do nich starszy
mężczyzna, uderzył ich laską,
rozdzielił i powiedział kilka słów
i wszedł do starej budki
policyjnej.
To rzeczywiście były lepsze dni.
Wtedy Sherlock Holmes jeszcze
żył…Mam nadzieję, że się podobało.
Opowiadania wrzucam też na bloga i-am-not-a-hero-i-am-an-idiot.blogspot.com
Coś obietnice nie idą w parze z czynami.
Na matematyce niestety kolokwium. Potem czekając na chemię oglądałam jak Irek grał w sapera. Następnie była biologia komórki, ale doc D nie pytała na punkciki. Laboratorium z fizyki minęło szybko, ale musiałam zrobić je sama, bo Rysia nie było. W międzyczasie napisałam opowiadanie, które wstawię tu jutro.
W bursie zjadłam obiad, oglądając Thora, przepisałam opowiadanie do komputera, umyłam się i teraz zaraz idę spać.
Ale jeszcze żarcik astronaucik:
Jak nazywa się najwspanialszy pierwiastek?
.
.
.
ChromOsom.
PS. Wczoraj na naszym piętrze nie było prądu jakiś czas.
PS2. Wczoraj rano przechodząc koło salonu ślubnego widziałam ładną sukienkę, pomyślałam, że wracając zrobię jej zdjęcie. Ale złe kierownictwo sklepu zmieniło ją na inną, nie aż tak ładną.
Tak się niestety zdarza.
Niech cdn nastąpi.
A jak pierwszy komentarz się tu dostał naprawę nie wiem.
Ale pana kuriera nie było.
a ja nie mam internetu +
a dzisiaj już mam +.
Ale nie poznałam jeszcze mojej współlokatorki, bo jej nie ma. Ale wiem, że ma na imię Monika.
Tyle zajęć na jeden dzień! i jeszcze zdążyłaś wejść na bloga… Oby tak dalej.
tak to początek ciekawego i ważnego etapu życia, nie zmarnuj go!
Ciekawe tata ma mniej niż 3 znaki a ojciec spełnia wymogi formatu : więcej niż3 znaki
Jestem studentką I roku biotechnologii (inżynierskie) na Uniwersytecie Opolskim 🙂
Post nr 57, ostatnio modyfikowany: 10-07-2014Rzecz sprzed chwili. Siedzę sobie przy komputerze, oglądam internety. Mama kąpie babcie, tata na górze robi coś. W pewnym momencie tata woła „Kasia, twój kot zjechał po dachu”. Wychodzę na balkon, a Maniuś siedzi na drabince przeciwśniegowej i miauczy żałośnie. Po prostu wyszedł przez okno w pokoju rodziców.Tata pobiegł po drabinę i ściągnął kotka ale opłacił to pięknymi szramami Mańka próbującego wybić się na niepodległość…
Zdałam!
Teorię na prawo jazdy!
Matury!
🙂
Gratulacje!!! Dalszego powodzenia…
Gratulacje!!! Dalszego powodzenia..
/ten głupi komputer nie strawił nas razem/
Post nr 55, ostatnio modyfikowany: 30-05-2014Wczoraj moja najstarsza siostra zabrała mnie do Katowic do WORDu dać się zapisać na egzamin (6.06.2014). Po załatwieniu spraw chciałyśmy wrócić do domu, ale Mazda miała inne zdanie. Stwierdziła, że jesteśmy złe, bo zostawiłyśmy ją samą z włączonymi światłami. Nie chciała odpalić. Poszłyśmy do stacji paliw obok, i spytałyśmy się pana sprzedawcę, co możemy w tej sytuacji zrobić. Ten skierował nas do technicznych z WORDu. Jeden z panów technicznych wziął Yariskę podjechał do nas, podpiął akumulator do akumulatora i zapaliło! Mogłyśmy pojechać do domu. Ale jeszcze po drodze wpakowałyśmy się na DTŚ w stronę Krakowa, ale poprowadziłam MEG przez 3Stawy gdzie często jeździłam na jazdach i wróciłyśmy do domu.
tak to się w życiu różnie składa, ważne by trafić do domu.
Rano wstałyśmy wcześnie (o 10 🙂 ) i poszłyśmy do kościoła. Potem zaczęłyśmy przygotowywać nasz piknik/bento
Była to smażona cukinia, „surimi -pałeczki krabowe”, grzanki z chleba z jajkiem, banan i ciasteczka. Do picia była herbata w termosie i sok z wodą, którego w końcu nie wypiłyśmy. Kiedy wszystko już było gotowe i spakowane, do małego, ale pojemnego plecaczka, wyruszyłyśmy.
Plecaczek
Gdy dojechałyśmy nie było jakiś wielkich tłumów, ale pan, który przyjmował opłaty za wjazd (6 zł) kazał nam stanąć „za ostatnim autem na trawce”.
Pochodziłyśmy trochę po parku.
Był tam wodospadek na rzeczce,
Mini zoo z kozami, llamami, końmi, ptakami i Pumbą 😉
LLama bez nóg
EMU!
Znalazłyśmy wodę, ale nie „Wielką Wodę”, którą pamiętała Magda z dzieciństwa.
Nad tą „małą wodą” stał słup. Na początku nie wiedziałam, po co on jest. A był to po prostu maszt!!
Poszłyśmy wiec dalej. Były (o dziwo) drzewa!
MEG chciała pobawić się na placu zabaw, ale był od 3 do 9 lat…
Aż wreszcie, WODA!!
I to ta właściwa!! 🙂
Posiedziałyśmy troszkę nad nią, poobserwowałyśmy przyrodę i inne takie. Jeden chłopak miał pomysł, żeby wskoczyć sobie na pomost pontonowy, który był przy brzegu. Dobre miejsce sobie znalazł 😉
Potem poszłyśmy dalej a jako, że byłyśmy głodne na górce na półwyspie zjadłyśmy obiad/piknik/bento
A jako żeśmy podjadły, to mogłyśmy iść spać 😉
W sumie to ja obserwowałam sikorki na brzozie
Naszą drzemkę przerwał telefon od mamy, po którym postanowiłyśmy iść dalej.
Mijając ludzi na gokartach, rowerach, wrotkach, z dziećmi, bez dzieci, singli i pary doszłyśmy do Pałacu Kawalera.
Ludzi wszędzie było więcej niż tłum, mniej niż horda.
To zdjęcie nie oddaje ilości ludzi w parku
Po lodach z Zielonej Budki, zakupionych w barze/kawiarence w pałacu poszłyśmy do auta, zostawiłyśmy plecaczek i kocyk, przeszłyśmy się do bramy i z powrotem i pojechałyśmy do domu.
Ogółem i podsumowując, było bardzo przyjemnie i cieplutko (ale nie gdy siedziało się w cieniu) Ale park strasznie zaludniony. A Marianek musiał się stęsknić, bo strasznie piszczał już od kiedy weszłyśmy do domu, i był bardzo głośno.
i dobrze tak w niedziele ruszyć w ckliwe miejsca pamiętne w rodzinie
Ładne foto reportaże – prosimy o kolejne.
I nawracałam dzisiaj koło takiego ładnego VW New Beetle ;). Jechałam też koło Michała, i po Katowicach, i po Chorzowie.Dzisiaj też pisaliśmy standaryzację matury z matematyki. W sumie całkiem proste to było.Wczoraj byłam na wycieczce rowerowej po WPKiW. Wyszłam z domu trochę koło trzeciej, ale właściwą jazdę zaczęłam o czwartej. A dlaczego? Bo jestem llamą i pompując przednie koło, zapomniałam o tylnym i musiałam się zawrócić na stację do kompresora. Pojeździłam trochę po parku, a potem stwierdziłam, że pora wracać do domu. Nie chciało mi się podjeżdżać pod górę na alei Harcerskiej, więc zjechałam z pętli rowerowej wcześniej, i wyjechałam… gdzieś. A konkretnie na ulicy Słowian, koło hałdy w Chorzowie II. Troszkę nie wiedziałam gdzie jestem, ale po chwili zobaczyłam szyb Prezydent i wiedziałam jak wrócić do domu. Wracałam zahaczając o Magdy Kombinatory i zauważyłam jej autko stojące na parkingu. Zostawiłam więc MEG wiadomość za wycieraczką, której to wiadomości ona nie zauważyła. Wróciłam do domu i upiekłam ciasteczka. Kilka (ostatnia blacha) było spalonych, gdyż w międzyczasie wróciła Magda i powiedziała mi, żebym wyczesała kota, co zrobiłam zapominając o ciasteczkach.
I mamy wyczesanego kota, który linieje jak kot na wiosnę 😉
No i proszę zaczęły się ważne i ważące na całym życiu egzaminy.
Życzę wiele szczęścia i powodzenia, a szczęściu najlepiej pomódz gruntowną wiedzą i umiejętnościami.
Sukcesu !!!!
Post nr 52, ostatnio modyfikowany: 19-03-2014A u nas wiosna! Przed niedzielą takie kwiatki kwitły przed pomnikiem żydowskim

A dzisiaj wracając ze szkoły takie pączki na drzewach!

Jestem już umówiona na ostatnie trzy jazdy!
I mamy napisany z Agą scenariusz naszego filmu.
A jutro idę na kapitułę stopni instruktorskich zmieniać punkty… Oj będzie się działo.
I tylko narzeka, że katar łapie.
Bo wieje, a bez czapki chodzi…
Piękne zdjęcia. Czym zrobione?.
Post nr 51, ostatnio modyfikowany: 28-02-2014Dzisiaj byłam w Strefie Wolontariatu. Napisałam wiersz, pan M. uczyła grać na fletni, usmażyliśmy frytki, pobawiłam się z psem, pograłam w karty. Ogólnie to urocze miejsce, z ciekawymi ludźmi. I też niezłe projekty mają w planach. Ale co z tego wyjdzie?
atmosferę danego miejsca tworzą sprzęty i ludzie
Post nr 50, ostatnio modyfikowany: 27-02-2014W tym tygodniu byłam na zbiórce, dwóch odprawach i oczywiście w szkole. Kot nasikał mi na łóżko. Ale już sytuacja opanowana.
A dzisiaj z racji tłustego czwartku zrobiłam faworki. Troszkę za grube ale jak na pierwszy raz dobre.
Potwierdzam, że dobre 😀
a ja musiałem się zadowolić pączkami z biedronki a’0.49zł.
Post nr 49, ostatnio modyfikowany: 21-01-2014Dzisiaj na jazdach zaatakowałam miasta. Konkretnie Chorzów, Rudę Śląską, Świętochłowice i Katowice. Najpierw pan instruktor zawiózł mnie na mały parking koło DTŚ, gdzie wykonałam parę hamowań i startów, parę skrętów, a później wyjechałam na miasto. Fajnie było, tylko kilka razy mi zgasło gdy startowałam, kilka razy chciałam ruszyć z trójki i zbyt mocno hamowałam. Przejeżdżałam koło byłego TESCO najśredniej, jechałam Trzeciego maja, w Batorym na Długiej i Batorego byłam, nawet Katowicką/Chorzowską jechałam! Fajnie było. A już w czwartek następne jazdy 😀
tylko trening czyni mistrza- w życiu nic samo ……
Więc gdy tylko powiedziałam o tym MEG, ona zaraz znalazła pierwszy odcinek, który obejrzałyśmy.
A za tydzień w niedzielę jest trzeci i ostatni odcinek trzeciej serii Sherlocka… I kolejne trzy lata czekać na trzy kolejne odcinki…A dzisiaj byłam na kursie prawa jazdy. Poza mną był jeszcze pan instruktor. Opowiedział mi m.in. o tym jak wymieniać koło i sprawdzać poziom oleju w samochodzie 🙂
Szkoda że nie pokazał.
Post nr 47, ostatnio modyfikowany: 05-01-2014Miałam jechać do Warszawy. Nie udało się, ale za to wyciągnęłam moja najstarszą siostrę do kina. Na film, którego oryginalny tytuł brzmi Frozen czyli po polsku Kraina lodu
Film opowiada o siostrach Annie i Elsie. Są, jak się można spodziewać po filmie Disneya, księżniczkami. Starsza z nich- Elsa -dodatkowo posiada moc panowania nad śniegiem, lodem i chłodem. Jako małe dziewczynki siostry bawiły się razem, jednak gdy przypadkowo Elsa uderza swoją mocą w głowę Anki o mały włos nie dochodzi do tragedii. Jednakże szaman troli (Akcja dzieje się w królestwie leżącym gdzieś na ziemiach Norwegii) wyciąga lód i przestrzega, że gdyby Anna został uderzona w serce nie byłoby tak łatwo…
Aby zapobiec dalszym tragediom wspomnienia Anki zostają zmodyfikowane, przez co nie wie, że jej siostra ma moc. Dziewczynki zostają również rozdzielone, a pałac zamkięty. Trol mówi również, że moc Elsy będzie rosnąć, a największym jej zagrożeniem jest strach. Aby
Po kilku latach Król i Królowa giną w podróży morskiej. Gdy Elsa dorasta musi objąć tron. Z tej okazji pałac zostaje otwarty i Anka po raz pierwszy od wielu lat może swobodnie poruszać się po mieście. Tam poznaje Hansa, przystojnego księcia. Po całym dniu (żeby nawet! raz spotkali się rano, drugi raz na balu!)spędzonym razem Hans oświadcza się Annie. Gdy oznajmiają o tym Eslie i proszą o błogosławieństwo oraz możliwość zamieszkania w pałacu. Elsa boi się większej ilości ludzi w pałacu. Czuje się zagrożona, a grozę sytuacji dopełnia zabranie Elsie rękawiczki, która pomagała opanować kobiecie moc. Gdy ludzie dowiadują się, że królowa ma moc boją się. Ta jednak ucieka w góry wywołując potężną zimę w środku lata.
Anna wyrusza za nią.
Po drodze poznaje Kristoffa- dostarczyciela lodu, jego renifera Svena oraz bałwana Olafa stworzonego przez Elsę na wzór bałwana, którego razem z Anną ulepiły w dniu wypadku.
Postacie są bardzo dobrze wykreowane i zanimowane. Niebieska suknia Elsy jest GENIALNA, ale MEG bardziej zafascynowała peleryna z jej stroju koronacyjnego.
Muzyka również jest bardzo ładna. Już pierwsza piosenka Serca lód, która ewidentnie jest wzorowana na szantach, widać jak bardzo Christophe Beck przyłożył się do swojej pracy. Również polskie tłumaczenie piosenek jest dobre. Można by się przyczepić do tego, że czasem nie da się zrozumieć słów (np. piosenka troli).
Ważnym elementem filmu jest również obsada. Najbardziej wybija się przezabawny Olaf, któremu głosu użycza Czesław Mozil. Wychodzi z tego bardzo fajna mieszanka i nadaje bohaterowi życia i charakteru.
Podsumowując. Film mi się bardzo podobał i z chęcią zobaczyłabym go jeszcze przynajmniej 3 razy 🙂
Jaki ładny wpis i opis-recenzja, prosimy o inne
Post nr 46, ostatnio modyfikowany: 30-12-2013Święta się skończyły, zaczynają się Sylwestry, a po Sylwestrze Nowy Rok. Oby był lepszy niż poprzedni.
Wesołego Indyka i Mokrego Jajka.
A poza tym oglądam piąty sezon Merlina. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej…
proszę bardziej optymistycznie
Post nr 45, ostatnio modyfikowany: 26-08-2013Młahahaha. Jestem już w pełni legalna!!
Mogę zawierać umowy, głosować, oddawać krew, jak zdam prawo jazdy jeździć autem, kupować wszystko co chcę a jest prawnie dozwolone. Kurczę!
A moje urodziny nie były jakoś szczególne, ale były BAAARDZO fajne.
Pierwsza część urodzin jeszcze w Chorzowie to była po prostu mini impreza z ludźmi z zastępu, Krewetką i Martyną. I było super! (Nareszcie dostałam Natsu od Krewetki.)
A moje właściwe urodziny obchodziłam w Kucobach z rodziną. Rano odpust (BUDY!!) Potem był tort (sama robiłam 🙂 ) A potem pojechaliśmy na DOŻYNKI do Panek. Ale nie te dożynki były tam najważniejsze, tylko pokaz Taekwon-do ITF, który zorganizowali wojownicy z najlepszego (według mnie 😉 ) klubu Taekwon-do K.S. Wojownik Kłobuck. Przewodniczył im oczywiście trener Suchy, a moja siostra robiła za menedżera (znaczy mówiła co jest po czym). Potem moja siostra MEG kupiła ni watę cukrową, która była OGROMNA!! Po pokazie wróciliśmy do domu (z Basią i Suchym) na kolejny kawałek tortu.
A od rodziców na urodziny dostałam miśka zapachowego do samochodu >:-D i bona na kurs prawa jazdy. Kasia będzie się rozbijać po mieście 😉
A dzisiaj po za zwijaniem namiotów pozostałych po akcji letniej siedziałam i szyłam bezpalcowe rękawiczki. Ale jeszcze długa droga przede mną jako adeptką szycia.
A w sobotę na „kawę i torta” przyjeżdża rodzina. Oj, będzie się działo. A jak działo to armata. Oj się będzie armaciło 😉
dużo możesz a jako pełno letnia powinnaś …….
Post nr 44, ostatnio modyfikowany: 05-06-2013Poniedziałek był dniem kebaba. Idąc na zbiórkę zrobiłam się strasznie głodna, więc wstąpiłam do Kebab-baru na Powstańców. Dobry był ten kebab. Mięsko fajnie przyprawione, sałata dobra, ale to co mnie najbardziej zaskoczyło to ser feta w tej sałatce. Pycha!Na specu z chemii pół grupy stało przy oknach podziwiając burzę. Ciemną burzę z piorunami i grzmotami.
Wtorek był dniem wyspania się- nie było pierwszej lekcji. Obejrzałam również najnowszy odcinek Gry o Tron. I stwierdzam, że zabicie głównych bohaterów jest bez sensu!
Dzisiaj jest dzień z pod znaku szóstki z religii i kota na kolankach. Szóstka była za krzyżówkę, a kotek bardzo fajnie grzeje w kolanka 🙂
a jeszcze tak niedawno w czasie burzy nikt by nie stał przy oknie
a może bohaterowie z martwych wstaną w następnym odcinku.
No właśnie nie wstali ;( ale podobno mają
Post nr 43, ostatnio modyfikowany: 22-04-2013Dzisiaj Maniek przeżył kolejną z dzikich przygód. Konkretnie jazdę tramwajem i siedzenie na działce. A to wszystko na zbiórce.
Dzisiejsza zbiórka Cichociemnych odbyła się na działce Patryka. Jako że ładna pogoda itp. postanowiłam zabrać Mariana ze sobą. A żeby tam dojechać trzeba było pojechać tramwajem, więc plecak na plecy, gitara na ramię, kot do ręki. I jedziemy! Ale najpierw trzeba było dojść na przystanek. Jako że kotek jest strasznie ciekawski, za każdym razem jak przejeżdżało auto on chciał je zobaczyć. Więc wywijał się, drapał, ale dzielnie dotarliśmy ma przystanek. Później grzecznie przejechał całą trasę. Na działce było mu fajnie, kilka razy prawie wszedł do ogniska, ale wiedział, że nie wolno i nie wchodził. Gdy szliśmy z powrotem usadowił mi się na plecaku, skąd mógł oglądać okolicę.
A teraz siedzę i kończę przygotowania do środowej obietnicy 🙂
Jakie dzielne kocisko – jaka odpowiedzialna opiekunka.
Post nr 42, ostatnio modyfikowany: 21-04-2013

próba
Czego – bo chyba nie chemii.
A potem razem z rodzinką woziliśmy drewno. Drewno na opał. Wózkiem z metalowej siatki. Do bunkra do którego prowadzi właz i który jest połączony z domem. Pierwszy raz gdy jechałyśmy z Magdą troszkę za bardzo przechyliłyśmy wózek aby wyrzucić drewno. I wózek wpadł… Ale Magda szybko wskoczyła do bunkra i go udało nam się wyciągnąć. Potem jeszcze kilka kursów i już wszystko wywiezione. Ale za to byłam cała mokra. Nie od potu, a od topniejącego śniegu… ( Marian wyszedł z szafki 🙂 ) Ale dzień ogólnie fajny 🙂
Dziękuje załodze za pomoc – nieocenioną.
Post nr 40, ostatnio modyfikowany: 10-03-2013Dzisiaj krótkie przedstawienie naszego prezentu gwiazdkowego- LAMP!!!
Pół godziny i już mogę podziwiać lampy /odnowienie transferu w niedzielę 6-go/ A byłam święcie przekonana, że ta długa jest do pokoju a okrągła do kuchni… ale i tak fajnie.
tylko do ostatniego zdjęcia musiałam się położyć…
To ci oświetlenie punktowe.
Jest taka opcja – edytuj blog, w której foto stawia się z brzuszka na nogi, bo wszystko ” musi mieć ręce i ….”.
Post nr 39, ostatnio modyfikowany: 10-03-2013wiałam bardzo zabiegany weekend. w piątek po południu poszłam na andrzejki klasowe, z których biegłam na grę nocną w Zespole Szkół Integracyjnych nr 2, która skończył się około 3 w nocy. W sobotę rano byłam na imprezie z moimi zuchami, która zazębiał się z przesłuchaniem do przedstawienia, lecz nie udało mi się dostać do obsady 🙁
To może mniej a dobrze? / z pisaniem na szybko też problem…/
Na lekcji wychowawczej obchodziliśmy urodziny osób urodzonych w sierpniu, wrześniu, październiku i listopadzie. Więc zaczęło się od odśpiewania każdemu „miesiącowi” Sto Lat, a potem „wielka wyżerka”( czipsy, ciastka, mandarynki itp.)Na następnej lekcji odbył się konkurs z historii USA, w którym wygrali Krewetka i Walker. A nagrodą główną był indyk oczywiście upieczony :). Dlatego też na lekcji historii po gratulacjach ze strony prof. organizującej konkurs, pani prof. M. i Prof. K. zabraliśmy się do jedzenia. Profesor puścił muzykę (kawiarenki, Motylem jestem itp.) i nawet w pewnym momencie wziął do krótkiego tańca koleżankę. A gdy indyk był już zjedzony poopowiadał nam o monarchach absolutystycznych w Europie.
Czyli zasługuje na to by się uczyć – dla niej lub dla siebie.
A co z kuchenką na Andrzejki?
Post nr 37, ostatnio modyfikowany: 10-03-2013Na dzisiejszej zbiórce zuchy zastanawiały się, co to znaczy być pozytywnym. Stwierdziły, że osoba pozytywna to osoba grzeczna, uprzejma i przestrzegająca reguł i zasad. Grając w różnorakie gry, zuchy udowodniły, że są godne miana „osoby pozytywnej”
Post nr 36, ostatnio modyfikowany: 10-03-2013Zgodnie z sugestią mojej starszej starszej siostry piszę, co robiły zuchy na zbiórce. Na dzisiejszej zbiórce zuchy nauczyły się śpiewać Hymn Zuchowy, zrobiły czapeczki w których ich lęki mają się schować i bawiły się w dużo ciekawych zabaw.
Zrobiłam maziaję awokadowo-czekoladową do chleba. Czyli zbenderowałam awokado dodałam cukier trzcinowy i czekoladę do robienia czekolady na gorąco. W efekcie wyszło mi bardzo dobre „coś” zwłaszcza w połączeniu z bułką z pestkami dyni. Tylko nie mam pomysłu na bakłażana…
Dzisiaj dokończyłam załatwianie formalności i od poniedziałku nie będę chodziła na specjalizację z matematyki i informatyki, lecz na speca z chemii i fizyki. W związku z tym muszę się dużo na te przedmioty uczyć…
A jutro idę na helloween zastępu !!
A na biwak z zuchami pojedziemy do Rycerki Kolonii.
Życze, ale i oczekuje szczególnie z fizyki samych 6 pamiętaj to twój samodzielny wybór!
Rano Akcja Agitacyjna- czyli witanie się w każdej klasie 1-3, odczytywanie listu od dr Pai Chi Wo, przyklejanie piegów z papieru samoprzylepnego, i rozdawanie ulotek. Dobrze, że mam drużynowego i koleżanki drużyny.
Po południu półtoragodzinna zbiórka.
Przedstawienie się dzieci (aż 14!!!!), pląsy i pląsy, zasymulowanie telefonu od doktora P, przejście na plac, teatrzyk samorodny o przygodach Pana Kleksa, szukanie skarbu, podsumowanie i jakieś dziesięciominutowe gadanie z Patrykiem o przyszłości gromady.
A jutro Komisja Stopni Instruktorskich.
No i trochę nauki szkolnej by się przydało do pełni ojcowskiej raości.
Post nr 33, ostatnio modyfikowany: 10-03-2013Jak to fajnie jest iść z rodziną na basen, nawet jeżeli woda jest zimna :))
a jeszcze lepiej dwa razy iść na basen
Chodziła taka chęć po mnie już od dawna, lecz teraz wcieliłam plan w życie.
Poszłam „z buta” do parku. Doszłam do placu przez Zoo i tam widzę coś takiego:

To tylko rozgrzewka przed Industriadą, czyli świętem Szlaku Zabytków Techniki. Przyglądnęłam się trochę jak pan robi takie wielkie bańki

I poszłam dalej. Kupiłam bilet i ilustrowany przewodnik i weszłam. Od razu zaczęłam podziwiać zwierzęta i robić im zdjęcia (pełny album zdjęć na facebooku- http://www.facebook.com/media/set/?set=a.447454918611985.108047.100000424420243&type=3 )
Podeszłam, żeby zrobić zdjęcie lamie, a ta zaczęła biegać przy kracie i chyba szykowała się do ataku śliną, oddaliłam się od niej w pośpiechu. 🙂
Ona biegała tak http://www.youtube.com/watch?v=ShpPRsDhv5Q&. Potem widziałam słonia, i hipopotama


Lwów, mimo iż były na wybiegu, nie było widać, za to miały auto.


Mam w domu takie zdjęcie, na którym stoję z Basią w Zoo, a za nami są Zebry i odwracam się rączką, żeby tylko je zobaczyć. Teraz też były Zebry

Był nawet król Julian!


Były też ptaki, gady, płazy i ssaki, oraz oczywiście, dinożarły( je było najłatwiej sfotografować ;)) )

Po dwóch godzinach i czterdziestu minutach opuściłam zoo i poszłam na tramwaj. Przyjechał taki starutki 19. I co? A no, że przejechałam cztery przystanki. Na dwóch konduktor musiał osobiście, ręcznie zamykać drzwi, gdyż barierki przy schodach blokowały je. W końcu tramwajarz(?)zamknął je permanentnie- przez wyciągnięcie korków za nie odpowiadających. Ot KZK Gop 😉
A wieczorkiem poszłam do kościoła Jadwigi. I mszył mój ksiądz katecheta, którego wczoraj spotkałam na obchodach 90-lecia przyłączenia Huty Królewskiej do Polski. Jakieś fatum, czy co? 😉
A teraz idę spać, żeby nabrać sił przed próbami i występem. Ojej, może nawet to wygramy?? http://www.chck.pl/?show=sz&id=11170&showp=akt ;))
A i jeszcze jakie ładne chmurki dziś nad stadionem były :))

Moim pierwszym zadaniem było wydawanie musztardy na tackę z kiełbaską. Po dwóch- trzech godzinach zaczęłam rozdawać pączki i drożdżówki. Po rozdaniu wszystkich drożdżówek- między innymi dzięki Pastorowi i jego kolegom z Paktora- sprzątałam papierki.
Wszystko co można było zjeść, lub wypić było za darmo. Były to kiełbaski, lizaki, batony pączki, drożdżówki, woda, sok Cappy, wata cukrowa, sałatki i ogromna ilość lodów. Mimo iż ludzie mieli specjalne kupony raczej poza kiełbaskami nikt nie sprawdzał ile razy kto co brał. Firma Algida była partnerem imprezy więc przyjechały trzy lodówki z lodami.
Po za jedzeniem na imprezie była policja konna, strażacy, którzy za pomocą wozu pokazywali panoramę parku i Katowic. Dziewczyna z zoo pokazywała malutkiego węża a w zagrodzie kicały króliczki i chodziły żółwie. Muzykę grał zespół Tolerancja. Były dwa mini stoły do cymbergaja, rzutki, malowanie twarzy, kolorowanki, mini piłka nożna ognisko i ratownicy medyczni z Paktora. Między ludźmi chodziły maskotki- lew, małpa z Rainbow tours, Sznupek- maskotka policji, Usiołek- maskotka UŚ-u, Orzeł ruchu i jakiś pies.
Cała impreza zaczęła kończyć się mniej więcej koło dziewiątej, a my wyszliśmy stamtąd około pół do dziesiątej. Jak by było mi mało dzisiejszej imprezy zgodziłam się pomóc przy obstawieniu trasy dla jakiegoś biegu. Na szczęście nie będzie to trwało tak długo jak dzisiejsza impreza (mam nadzieję).
Teraz wróciłam do domu, zgrałam zdjęcia które zrobiłam, wykąpałam się i już zaraz idę spać.
No i nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się impreza. A węże są lepsze od psów?
Nie wiem, kiedy chodziła pani z wężem (w kieszeni) nalewałam keczup i musztardę. :))
Dziecko w domu zawsze jest co robić – oprócz sprzątania należy się uczyć i to duuuuuuużżżżżżo. Nawet fizyki też.