Liceum c,d

List 18 30.05.2018

Miły E.

Znów staram się powrócić do czasów szkoły średniej. Teraz pokrótce o reszcie przedmiotów nauczania i nauczycielach.

Wspomniałam już kiedyś o historii i profesorze X. Historia w szkole podstawowej od czasu przeczytania „Pana Wołodyjowskiego” należała do moich ulubionych przedmiotów. Czytałam dużo powieści i opowiadań historycznych i starałam się porównać z wiedzą naukową – co jest fikcją literacką, a co prawdą. W liceum profesor był bardzo surowy, „starej daty”. Na początku lekcji odpytywał z poprzednich tematów, czasem ironicznie komentując niewiedzę uczniów. Teraz już nie wiem dlaczego, ale ogromnie się go bałam. Pewnego razu po wywołaniu do tablicy i odpytywaniu dostałam trójkę. Było to na początku pierwszej klasy i nie byłam przyzwyczajona i uodporniona na takie oceny. Poza tym, niestety, gdzieś w głębi byłam bardzo wrażliwa i często łzy same, wbrew mojej woli ukazywały się w oczach. Tak też stało się wtedy. Trochę mi to pomogło w następnym czasie, bo często zdarzało się, że po odpytaniu jakiegoś ucznia profesor zwracał się do klasy – ”Czy ktoś chciałby coś dodać?” . Można się było zgłosić i odpowiedzieć z ławki. Po wszystkim profesor oznajmiał, jakie stopnie zapisze również tym, którzy uzupełnili odpowiedź. Starałam się zgłaszać do tych odpowiedzi i chyba już nigdy więcej nie byłam wywoływana do tablicy… Profesor zyskał nasze uznanie, gdy kiedyś przed klasówką z języka polskiego starosta klasy odważył się poprosić go o zrezygnowanie z odpytywania w tym dniu, Profesor zapytał o powód i zakres materiału z polskiego. Były to utwory Mickiewicza -Ballady i romanse, Oda do młodości itp. Zaczął nas odpytywać z polskiego poprawiając z pamięci teksty utworów. Miał ogromną wiedzę i pamięć O tym jak bardzo jestem zestresowana przekonałam się na pierwszej lekcji historii w klasie trzeciej. Po dzwonku poczułam jak cała drżę, czułam każdy nerw w ciele … a tu do klasy weszła pani, zamiast profesora. W trzeciej i czwartej klasie historię wykładała pani, która przygotowała nas do matury – tych, co historię wybrali jako przedmiot egzaminacyjny, w tym mnie, z dobrym skutkiem.

Następnym przedmiotem, który zapisał się w mojej pamięci jest chemia. W pierwszej klasie było bardzo trudno zdobyć podręczniki do wszystkich zajęć. Nie znałam nikogo z klas wyższych, a nowych podręczników było zbyt mało. Starałam się uważać na lekcjach, ale trzeba było rozszerzyć materiał i zrobić zadania. Nie zawsze się to udawało, czasem pożyczałam książkę od kolegów tuż przed lekcjami. Pewnego razu tramwaj się spóźnił i nie zdążyłam. Chemia była na pierwszej lekcji i zostałam wywołana do odpowiedzi. To była pierwsza ocena niedostateczna w liceum i szok. Straciłam serce do chemii. Za to, kiedy pod koniec pierwszej klasy starosta /czyli szef samorządu klasowego/ dzielił podręczniki do klasy następnej i stwierdził „Pierwszy podręcznik do chemii dla Ewy” poczułam się w swojej klasie na właściwym miejscu.

Następnym zapamiętanym przeze mnie przedmiotem nauczania była biologia.

Jedna z pierwszych lekcji, które zapamiętałam do końca życia: Pani profesor postanowiła zrobić powtórkę materiału ze szkoły podstawowej.

„-Powiedzcie mi, jakie są elementy budowy komórki? – Widza programowa podstawówki była bardzo ograniczona. – Ktoś się zgłosił.- Komórka składa się z jądra, plazmy i błony komórkowej.- Z czego jeszcze? … no, kto wie? – Cisza. No, aparat…cisza,,, Golgiego. – Proszę, co jeszcze? – To przecież łatwe… Pani zaczęła cedzić Re..? Reti .. cisza. – Retikulum endoplazmatyczne!

Do dziś dokładnie nie wiem, co to takiego, ale nazwę zapamiętam do końca życia… Jak wielu profesorów, pani od biologii również uważała, że jej przedmiot jest najważniejszy i to co obejmuje program książkowy to za mało. Powinniśmy byli rozszerzać naszą wiedzę korzystając z podręczników akademickich. Gdy w czwartej klasie pani zapytała na jakie kierunki chcemy zdawać na studia, kolega Jasiu nie przyznał się, że wybiera medycynę, bo był świadomy, że wtedy cała klasa musiałaby „przechlapane”, a on nie miałby łatwego życia ani na biologii , ani wśród kolegów. Zresztą zdał na medycynę mimo to i został lekarzem. Podobnym przedmiotem była higiena, ale tylko w jednej klasie i godzina tygodniowo, więc nie odcisnęła się w mej pamięci niczym szczególnym. Trochę dużo się rozpisałam, więc ciąg dalszy w następnym liście…

Pozdrawiam Ellani.